Eversael

Moją pierwszą przygodą był wyjazd do Niemiec do miejscowości Eversael. Bardzo nie mogłam się doczekać, a na paszport czekałam aż cztery miesiące! Było to w roku 2003, dlatego niezbyt wiele z tego pamiętam. Moja mama pracowała tam wtedy, a my z tatą pojechaliśmy ją odwiedzić. Podróż autokarem była długa, ale nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Wtedy Polska nie była jeszcze w Unii, więc przekraczanie granic wyglądało zupełnie inaczej... Pamiętam dłuuugą kolejkę autokarów, celników sprawdzających paszporty, jednak nie wspominam tego źle.
Miasto, do którego przyjechaliśmy było naprawdę przyjemne i czyste. Pamiętam spacer z rodzicami nad Ren... Zrobiliśmy tam piękne zdjęcia, które tata po powrocie do Polski niechcący usuną... Któregoś dnia pojechałam z tatą do pobliskiego miasta Rheinberg, mama była wtedy w pracy. Spędziliśmy miło czas, tata rozśmieszał mnie podczas zamawiania kurczaka. Gdy wracaliśmy do naszego miejsca pobytu, nie mogliśmy pojechać autobusem, ponieważ jeździły tylko cztery razy na dzień, więc musielibyśmy strasznie długo czekać i szliśmy przy drodze pieszo... Byłam bardzo zmęczona, więc w tajemnicy przed tatą łapałam stopa. I nagle zatrzymał się młody Niemiec! Pewnie zrobiło mu się mnie szkoda. Tata wytłumaczył mu gdzie chcemy dotrzeć, a później rozmawiał z nim. Okazało się że nasz wybawca potrafi powiedzieć po polsku „dzień dobry” oraz „dwa piwa”.
Tak jak już wcześniej pisałam, nie pamiętam zbyt wiele z tego wyjazdu... To było 10 lat temu. Jednak miło wspominam tą przygodę :)





Komentarze

instagram