Bolek 2012 - dzień jedenasty
Dzień 11 (11 sierpnia 2012) - HISZPANIA
Rano, po szybkim zjedzeniu śniadania, wyruszyliśmy w drogę do stolicy baskijskiej prowincji Bizkaia, a jednocześnie największego miasta Kraju Basków – Bilbao. W czasie jazdy Michał na chwilę poszedł pooglądać widoki z perspektywy naszego kierowcy :)
Zatrzymaliśmy się obok Muzeum Guggenheima w Bilbao, jest to hiszpańskie muzeum sztuki współczesnej, budynek zaprojektowany został przez Franka O. Gehry'eg, jego bryła wygląda jak gigantyczna rzeźba o ogromnych płaszczyznach wykonanych z wypolerowanego tytanu i muszę przyznać, że naprawdę robi wrażenie. Samego muzeum niestety nie zwiedziliśmy, bo bilety były dość drogie, a mieliśmy do wyboru zwiedzanie miasta lub muzeum, nie byłoby czasu na jedno i drugie... Wybraliśmy więc miasto, jednak przeszliśmy się dookoła tego potężnego dzieła sztuki.
Na bulwarze od strony rzeki stoi rzeźba, wielkich rozmiarów symbol życia i śmierci "Pająk" Louise Bourgeoise. Przechodząc pod rzeźbą widać śmiertelną nić i potomstwo pajęczycy, którym siatka nici zapewnia pokarm. Boję się pająków, więc rzeźba nie przypadła mi do gustu...
Na placu przed muzeum stoi "Puppy" Jeffa Koonsa. Czteropiętrowy piesek - szczeniaczek jest wielkim klombem z tysiącami sadzonek kwiatów. Konstrukcja wykonana ze stali, ma wewnętrzną sieć nawadniającą kwiaty. Wygląda to naprawdę uroczo ;)
Po obejrzeniu muzeum z każdej strony poszliśmy do Punktu Informacji Turystycznej, a potem na miasto. Po dość długim spacerze znaleźliśmy centrum handlowe, byliśmy bardzo głodni, więc udaliśmy się do McDonalda i na szybkie zakupy (standardowo bagietka, serek, tiramisu i woda malinowa).
Drugie śniadanie zjedliśmy w Doña Casilda Itrurrizar, jest to publiczny park, nazwany od imienia i nazwiska Casildy Iturrizar, która podarowała miastu tereny pod budowę parku. Casilda żyła w latach 1818-1900, a swoje życie poświęciła pomocy charytatywnej. Znajduje się on w centrum miasta obok Muzeum Sztuk Pięknych i został zbudowany w 1907 roku. Jest to największy park w Bilbao. Park zachwyca mnogością roślinności i jest miejscem wytchnienia dla zmęczonych podróżą turystów oraz mieszkańców. Znajduje się tu wiele niezwykłych gatunków drzew, tych bardziej lub mniej wiekowych, które można podziwiać podczas spacerów.
A tak odpoczywają zmęczeni bolkowicze xD
Z parku poszliśmy na plac Sagrado Corazón, na którym znajduje się gigantyczny pomnik Jezusa, wykonany przez Pedra Muguruza Otano. Zaczęło robić się chłodno (przyzwyczailiśmy się do 35 stopni...), wiec powoli ruszyliśmy w stronę autokaru.
Przy autokarze było spore zamieszanie, tego dnia Boluś miał urodziny, studenci kupili dwa duże torty, wino i owoce, z których zrobiliśmy sałatkę. Zrzuciliśmy się wszyscy po 2 euro i ukryliśmy niespodzianki w autokarze, żeby Bolek się niczego nie domyślił. Następnie ruszyliśmy w drogę do San Vicente de la Barquera. Mają tam przepiękną plażę i to właśnie na niej zorganizowaliśmy Bolkowi jego 61 urodziny! Zanim przyszedł zdążyliśmy jeszcze nadmuchać balony ;)
Mimo, że nasz solenizant mówił nam wcześniej, że mamy mu nic nie szykować, bo nie lubi obchodzić urodzin, widać było, że bardzo się ucieszył. Jednym z prezentów, które dostał, był album ze zdjęciami z 20 lat jego podróży! Niesamowicie się wzruszył, wspominając dawne przygody. Imprezę na plaży uznaliśmy za udaną :)
Po godzinie 22 zrobiło się już ciemno, więc rozłożyliśmy namioty na wydmie zaraz przy plaży, pograliśmy trochę w karty, po czym położyliśmy się spać. Zasypiając słuchaliśmy cudownego szumu Oceanu...
Urodziny były udane, a co najważniejsze ponad połowa tortu wylądowała u mnie w brzuchu!
OdpowiedzUsuńPająk jest najlepszy;)
OdpowiedzUsuń