Bolek 2012 - dzień trzynasty
Dzień 13 (13 sierpnia 2012) - HISZPANIA
Ten dzień spędziliśmy w stolicy hiszpańskiej Galicji - Santiago de Compostela, miasto kojarzy się głównie ze szlakiem św. Jakuba (Camino de Santiago). To jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych na świecie. Według legendy apostoł Jakub Większy prowadził w tych okolicach działalność misyjną wśród Celtów. W 44 roku n.e. zginął śmiercią męczeńską w Jerozolimie, skąd wkrótce jego ciało zostało przewiezione do Galicji. Szczątki i relikwie świętego znajdują się obecnie w katedrze w Santiago de Compostela.
Miasto przywitało nas paskudną pogodą... Padał deszcz i było dość zimno. Nie zrezygnowaliśmy jednak ze zwiedzania ;) Po wyjściu z autokaru próbowaliśmy zjeść coś na ciepło, jednak okazało się, że trzeba przeparkować autokar. Zostaliśmy więc z butlą z gazem i pięciolitrówką wody, które musieliśmy nosić cały dzień ze sobą... Santiago de Compostela ma swój, urok lecz przez pogodę, butlę z gazem i pięciolitrówkę wody ciężko nam było w pełni docenić to miejsce ;)
Po długim marszu przez miasto w końcu dotarliśmy do Katedry, która jest jednym z największych zabytków stylu romańskiego w Hiszpanii! Budowa katedry rozpoczęła się w 1075 r., za panowania Alfonsa VI Kastylijskiego i nawiązuje do kościoła św. Sernina w Tuluzie. Konsekracja katedry miała miejsce dopiero w 1128 r. To także tutaj zbiegają się wszystkie szlaki pielgrzymkowe. Zrobiła na nas naprawdę ogromne wrażenie.
Stamtąd poszliśmy szukać jakiegoś fast food-a. Nie mieliśmy mapki miasta, dlatego poprosiliśmy o pomoc dwie miejscowe dziewczyny, jedna szybko uciekła, ale druga postanowiła nam pomóc. Były lekkie problemy z dogadaniem się, ale jakoś sobie poradziliśmy. Oprowadziła nas trochę po mieście i pożegnała się z nami niedaleko Burger Kinga, w którym naładowaliśmy telefony i aparaty ;) Siedzieliśmy tam do godziny 13:30, grając w karty.
Potem wróciliśmy na miejsce spotkania z Bolkiem. Okazało się, że autokar stoi ponad kilometr dalej... Nie byliśmy zadowoleni, ale jakoś daliśmy radę. Pogoda dalej się nie poprawiła, więc musieliśmy zrezygnować z gotowania na butli z gazem i poszliśmy do McDonalda. Siedzieliśmy tam 4 godziny znowu grając w karty. Po jakimś czasie przysnęło mi się na stole, byłam padnięta...
O godzinie 19 wyjechaliśmy z Santiago de Compostela i ruszyliśmy w stronę granicy z Portugalią. Chcieliśmy zatrzymać się w parku po stronie portugalskiej, jednak Bolek wybrał inne miejsce... Ze śpiworami, karimatami i namiotami przeszliśmy przez las i poszliśmy się spać pod dużym mostem nad rzeką, która jest w sumie granicą portugalsko-hiszpańską... Chłopakom to miejsce nie przypadło do gustu, ponieważ po lesie kręcili się dziwni faceci, którzy składali im różne propozycje. Jak to stwierdził Pan Tadziu "Rowerowa noc - między pedałami.". Chłopakom jednak nie było do śmiechu i wszyscy spaliśmy namiot w namiot. Deszcz nie przestawał padać i dziewczyny trochę panikowały, dla świętego spokoju przenieśliśmy nasze dwa namioty bliżej grupy i to był błąd... Nigdy nie ufajcie nikomu, kto mówi, że rzeka nie ma przypływów, a zwłaszcza taka rzeka, która parę kilometrów dalej wpływa do Oceanu ;)
Kiedyś trafiłem na jedną noc do Santiago. Urocze miasto. Wtedy nie wiedziałem, że trzy lata później będę wyruszał w pieszą pielgrzymkę z Warszawy do Santiago de Compostela. Ruszam w maju. Powodzenia w prowadzeniu bloga.
OdpowiedzUsuń