Bolek 2013 - dzień jedenasty
Około drugiej w nocy dojechaliśmy do Agrigento. Minęliśmy przepięknie oświetloną dolinę świątyń i zatrzymaliśmy się na parkingu, z którego mogliśmy je podziwiać. Byliśmy jednak zmęczeni jazdą, rozłożyliśmy więc karimaty na trawie i poszliśmy spać.
Wstaliśmy o godzinie 7 rano, na parkingu była toaleta z prysznicem, więc szybko się umyliśmy, zjedliśmy śniadanie i zaplanowaliśmy co będziemy robić. W naszych planach znalazło się oczywiście zwiedzanie doliny świątyń, a akurat z naszego parkingu było wejście ;)
Tego dnia Bolek miał urodziny, całą grupą postanowiliśmy udawać, że nie pamiętamy i życzenia złożyć mu w kolejnym mieście ;)
We trójkę ruszyliśmy więc na podbój doliny świątyń.
Agrigento (pol. Agrygent), założone przez kolonistów greckich w VI w. p.n.e., stało się jednym z głównych miast basenu Morza Śródziemnego. Ruiny wspaniałych świątyń doryckich górujących nad miastem antycznym, których znaczna część - położona pod dzisiejszymi polami uprawnymi i sadami pozostała nienaruszona - świadczą o hegemonii i dumie miasta. Poszczególne strefy wykopaliskowe rzucają światło na rozwój miasta hellenistycznego i rzymskiego oraz na praktyki pogrzebowe pierwszych chrześcijan.
Jako pierwszą zobaczyliśmy Świątynię Kastora i Polluksa (Tempio dei Dioscuri). Została ona odbudowana w 1832 r. z fragmentów różnych budowli, złożonych w nieładzie na ziemi.
Współczesne miasto górujące nad antyczną doliną, wyglądało to po prostu niezwykle...
Z daleka widzieliśmy już kolejną świątynię, jednak o niej później ;)
Idąc dalej zobaczyliśmy Świątynię Zeusa (Tempio di Giove). To najbardziej godna uwagi, olbrzymia konstrukcja. Wybudowana po zwycięstwie Greków nad Kartagińczykami pod Himerą w 480 roku p.n.e. Ta największa świątynia dorycka wszech czasów nie została nigdy dokończona; później zburzyli ją Kartagińczycy, a ostateczne dzieła zniszczenia dopełniły trzęsienia ziemi. Zachował się jednak stereobat, a na ziemi, twarzą do góry, spoczywa ośmiometrowa rzeźba telamone, męskiej kariatydy. Dawniej przed świątynią znajdował się ogromny ołtarz, prawdopodobnie przeznaczony na ofiary ze stu wołów.
I dotarliśmy do świątyni, którą widzieliśmy już wcześniej z daleka - Świątynia Heraklesa (Tempio di Ercole). Jest to najstarsza świątynia w Akragas, jej budowę rozpoczęto prawdopodobnie pod koniec VI w. p.n.e. Zrekonstruowano dziedzińce z pierwotnych trzydziestu ośmiu kolumn, natomiast reszta porozrzucana wokół jest zbyt trudną układanką.
I w końcu naszym oczom ukazała się świątynia, której najbardziej nie mogłam się doczekać, czyli Świątynia Zgody (Tempio della Concordia). Jest najlepiej zachowaną świątynią w całym kompleksie a jednocześnie jedną z najlepiej zachowanych świątyń greckich na świecie; jest również pięknie usytuowana, ze wspaniałymi widokami na miasto i morze. Ogorzały kamień dodaje konstrukcji ciepła i siły. Świątynia pochodzi z czasów imperium rzymskiego, powstała ok. 430-440 r. p.n.e. w stylu doryckim. Przetrwanie niemal bez uszczerbku tyle czasu zawdzięcza prawdopodobnie temu, że VI w. n.e. przekształcono ja w kościół chrześcijański. W XVIII w. mniej więcej przywrócono pierwotny układ; możemy oglądać lekko zwężone ku górze kolumny, ale niestety z daleka - świątynię ogrodzono dla ochrony przed tłumem.
Jest tam również polski akcent - "Ikar upadły" (Ikaro caduto) - dzieło Igora Mitoraja z 2001 roku.
Obok świątyni znajduje się 1000-letnie drzewo oliwne, często brane przez turystów jako tło do pamiątkowych fotografii.
W oddali widać było kolejną świątynię, którą również opiszę później. Wciąż podziwialiśmy wszystko co nas tam otaczało i wyobrażaliśmy sobie, jak mogło to kiedyś wyglądać i funkcjonować.
Po dość długim spacerze dotarliśmy do Świątyni Hery (Tempio di Giunone). Znajduje się na samym końcu doliny; jest to ciekawa budowla na wpół w ruinie, na samym skraju grzbietu. Widoczne to i ówdzie na kamieniarce czerwone pasma to skutek pożaru, który wybuchł podczas najazdu Kartagińczyków w 406 r. p.n.e.
Powolnym krokiem ruszyliśmy w drogę powrotną, zbliżała się godzina 12, więc robiło się nieznośnie gorąco. Byliśmy jednak zadowoleni, a dolina świątyń zrobiła na nas ogromne wrażenie.
Po powrocie do autokaru zjedliśmy obiad i w cieniu drzew czekaliśmy na resztę bolkowiczów, którzy nie wrócili. Następnie jeszcze raz poszliśmy się umyć, a gdy grupa wróciła, podpisaliśmy się na zdobycznej fladze Italii, którą chcieliśmy podarować Bolkowi.
Gdy wrócił Bolek ruszyliśmy w drogę do Palermo. Mieliśmy przystanek na stacji paliw, obok której rosły brzoskwinie, więc zjedliśmy je na deser ;)
O 16 dotarliśmy na obrzeża Palermo i zrobiliśmy zakupy w centrum handlowym, a o godzinie 19 znaleźliśmy miejsce bliżej centrum miasta, w którym mogliśmy zaparkować autokar. Musze przyznać, że nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia... Wszędzie było brudno i niezbyt ładnie...
Nie było to wymarzone miejsce na urodziny Bolka, ale nie mogliśmy już wybrzydzać, choć wszyscy wyobrażaliśmy sobie, że Palermo będzie piękne. Po wyjściu z autokaru zaśpiewaliśmy Bolkowi "sto lat" i wręczyliśmy mu prezenty, był bardzo wzruszony, gdy zobaczył zdobyczną flagę ;)
Przeszliśmy się jeszcze na krótki spacer po okolicy... Naprawdę nie tego oczekiwałam po stolicy Sycylii... Zawiodłam się.
O godzinie 22 wróciliśmy do autokaru, wzięliśmy rzeczy do spania i poszliśmy z Bolkiem na plażę. Szliśmy dobre 2 kilometry, a byliśmy już padnięci, więc dość szybko zasnęliśmy...
Agrigento... jedno z najpiękniejszych i najgorętszych miejsc z moich wspomnień.
OdpowiedzUsuńOglądam te Wasze zdjęcia z podróży i jestem zachwycona. Setki niesamowitych miejsc zwiedziliście. Zazdroszczę w pozytywnym słowa znaczeniu i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń