Bolek 2014 - dzień dziewiąty
Nasz drugi dzień na kempingu, postanowiliśmy spędzić go dość leniwie...
Wstaliśmy o godzinie 8, w końcu naprawdę się wyspaliśmy! Nie trzeba było się o nic martwić, to wspaniałe uczucie! Po śniadaniu (makaron z pulpetami) zabraliśmy się za ładowanie telefonów i baterii z aparatów. Gdy jedno z nas pilnowało ładowarek i kontaktowało się z rodziną dzięki WiFi, drugie korzystało z największego z uroków kempingu, a mianowicie z prysznica! I tak na zmianę ;)
Gdy Ola, Ewelina i Gosia wróciły z zakupów, zmieniły nas przy ładowarkach. Wzięliśmy więc portfel i poszliśmy do marketu uzupełnić zapasy picia. Droga do najbliższego marketu była dość długa i bardzo dokuczał nam upał, jednak dzielnie szliśmy przed siebie ;)
Z zakupami wracamy tak! ;) |
Po powrocie na kemping, stwierdziliśmy, że to najlepszy moment na zrobienie sałatki owocowej! Tym bardziej, że przy wejściu na kemping stał straganik, na którym sprzedawane były owoce z pola. Kupiliśmy gigantycznego arbuza, banany, nektarynki, melona i winogrona. Zapłaciliśmy za to grosze, co bardzo nas ucieszyło. Mając wszystkie składniki, zabraliśmy się do roboty!
![]() |
Widok na nasze namioty ;) |
Przekrojenie arbuza było najtrudniejszym etapem, był naprawdę gigantyczny!
Jak widać przy robieniu sałatki wszyscy ciężko pracowaliśmy, nikt się nie lenił, jednak nie mogliśmy powstrzymać się przed wyjadaniem pysznych, soczystych owoców ;)
Było trochę roboty przy tej sałatce, jednak gdy zobaczyliśmy efekt końcowy, byliśmy z siebie bardzo zadowoleni :)
Skromnie mówiąc w smaku była przepyszna! Polecamy każdemu zrobienie takiej sałatki na wakacjach, można się przy tym świetnie bawić i nieźle najeść :)
O godzinie 14 poszliśmy poleniuchować na plaży... Już dawno nie mogliśmy pozwolić sobie na tak leniwy dzień :) W końcu naprawdę odpoczęliśmy!
Po plażowaniu jeszcze raz wzięliśmy prysznic, tak na zapas ;) I niestety powoli zwijaliśmy nasze rzeczy z powrotem do autokaru... Tego dnia musieliśmy opuścić kemping. Przy składaniu namiotu okazało się, że coś siedzi na naszej lince! Na szczęście był to tylko pusty kokon cykady. Nie wyglądał zbyt ładnie ;)
Zdążyliśmy jeszcze zjeść obiad na kempingu, zaszaleliśmy więc i zrobiliśmy spaghetti! Później już może nie być czasu na takie luksusy ;)
O godzinie 18 opuściliśmy kemping, jednak nie odjechaliśmy daleko. Noc postanowiliśmy spędzić za kempingiem, przy wejściu na plażę :) Jednak ciężko było nam tam dojechać, bo na wąskiej, polnej drodze nikt nie chciał nas przepuścić i samochody pchały się pierwsze. Ktoś nas nawet zastawił, jednak Pan Tadziu dał sobie radę i znaleźliśmy się na upragnionym dzikusie ;)
Korzystając z tego, że dzikusa mamy w fajnym i bezpiecznym miejscu, poszliśmy na miasto kupić pomidory i papryczkę na kolację, przy drodze kupiliśmy również własnej roboty rakiję. Do autokaru postanowiliśmy wrócić idąc wzdłuż plaży... Było wspaniale!
Namioty rozłożyliśmy obok autokaru, zjedliśmy kolację i zabraliśmy się do degustacji tutejszego trunku :) Wspaniale jest spędzać czas w tak dobrym towarzystwie i w tak niecodziennych okolicznościach. Nawet nie chcieliśmy wtedy myśleć o powrocie do szarej rzeczywistości...
Rakija naprawdę jest mocna, więc już po 12 w nocy położyliśmy się spać :)
Fajne zdjęcia. Widać, że kemping był udany. Pozdrawiam jusinx.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAż sama zamarzyłam o takiej sałatce. W dzisiejszym dniu byłaby wyjątkowo wskazana. :)
OdpowiedzUsuńJedyny minus to taki, że właśnie trzeba pilnować rzeczy. Poza tym wspaniale.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń