Bolek 2014 - dzień jedenasty
Wstaliśmy przed godziną 7 i dyskretnie weszliśmy na teren kempingu, żeby wziąć prysznic. Na szczęście nikt się nie czepiał, bo nikt nie zwrócił na nas nawet najmniejszej uwagi ;) Mieliśmy sporo czasu, wyjazd z Ulcinj zaplanowany był na godzinę 13. Wysuszyliśmy więc namioty, przewietrzyliśmy śpiwory i stwierdziliśmy, że mamy ochotę na tosty. W piątkę poszliśmy więc na zakupy, było dopiero po 9, jednak upał strasznie nam doskwierał... Do marketu jest dość daleko, jednak po długich poszukiwaniach, zdobyliśmy wszystkie składniki! Nawet nie macie pojęcia jak ciężko dostać tu żółty ser... Dopiero w ósmym markecie znaleźliśmy ten "rarytas" i za 0,5 kg zapłaciliśmy 7 euro.
O godzinie 11 udało nam się dotrzeć do autokaru ze wszystkimi potrzebnymi składnikami, więc wzięliśmy się do roboty! Ślinka już nam ciekła od samego zapachu, była nas siódemka, a na patelni mieścił się tylko jeden tost... Każdy cierpliwie czekał na swoją kolej ;)
Nie były to co prawda takie smaki jak w domu, jednak byliśmy zachwyceni! Brakowało nam takiego jedzenia ;)
Gigantyczny konik polny. |
O godzinie 13 pożegnaliśmy słoneczne Ulcinj i ruszyliśmy w dalszą podróż... Widoki za oknem były przepiękne!
Zatrzymaliśmy się 1,5 km od Kotoru... Tego dnia Bolek miał urodziny i wszyscy chcieliśmy mu zaśpiewać "sto lat" oraz wręczyć prezent, jednak Bolek spodziewał się tego i nam uciekł... Bardzo nie lubi urodzin ;) Umówiliśmy się więc, że gdy spotkamy się tu wieczorem, to go dorwiemy ;)
Kotor to zabytkowe miasto w południowo-zachodniej Czarnogórze, położone nad Zatoką Kotorską (Boka Kotorska) u podnóża pasma górskiego Lovćen. Najstarsze pisemne wzmianki o mieście pochodzą z IX wieku, jednak przypuszcza się, że tereny te zamieszkiwane były już w starożytności przez plemię Ilirów. Do XII wieku Kotor pozostawał pod władzą Bizancjum, następnie dostał się pod panowanie dominującej w regionie Republiki Weneckiej i nazywany był w tym czasie Cathara. Pod rządami Republiki miasto pozostawało aż do końca XVIII wieku.
Od roku 1918 roku Kotor stanowił część Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, a w 1929 wszedł w skład Jugosławii (obecnie Czarnogóra).
Obecnie Kotor to jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie. Piękne pełne krętych, wąskich i malowniczych uliczek zabytkowe Stare Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami miejskimi, które łączą się z potężną Twierdzą św. Jana (Tvrdjava Sv. Ivan). Całkowita długość obwarowań miejskich wynosi około 4,5 km. W niektórych miejscach wysokość murów dochodzi nawet do 20 metrów. Do miasta można wejść przez trzy renesansowe bramy: Główną, Północną i Południową.
Twierdza św. Jana na wzgórzu |
Kotor już na wstępie zachwycił nas niezwykłymi widokami zatoki... Dalej mogło być tylko lepiej!
Kotor jako jedno z nielicznych miast czarnogórskich nigdy nie został podbity przez Turków, a mimo licznych wojen i trzęsień ziemi, udało mu się zachować w pełni starą zabudowę miejską, z niezwykłą ilością zabytkowych cerkwi, kościołów, pałaców, domów, placów i brukowanych wąskich uliczek. Na każdym kroku ma się do czynienia z różnymi stylami: romańskim, gotyckim, renesansowym i barokowym.
Jednym z głównych zabytków Kotoru jest Romańska katedra św. Tripuna – patrona miasta. Była kilkukrotnie przebudowywana, przede wszystkim w okresie XII-XVII wieku, głównie z powodu powtarzających się uszkodzeń przez trzęsienia ziemi. Przy katedrze znajduje się skarbiec, w którym przechowuje się krzyż, którym legat papieski błogosławił podobno polskie wojska Jana Sobieskiego pod Wiedniem.
Po drodze zobaczyliśmy również imponującą cerkiew św. Mikołaja, którą wyróżnia serbsko - bizantyńska architektura.
Oraz romańsko-bizantyjską cerkiew Św. Łukasza z końca XII wieku.
Kocie muzeum ;) |
Idąc dalej dotarliśmy na główny plac Starego Miasta – Plac Broni, który nazwę wziął od znajdującego się tu kiedyś arsenału. Stoi na nim wieża zegarowa z 1602 r. – jeden z symboli miasta. Pod wieżą stoi średniowieczny pręgierz w kształcie piramidy.
Oczywiście musieliśmy wejść na mury obronne miasta, żeby obejrzeć przepiękną panoramę Zatoki Kotorskiej.
Spacerując wąskimi uliczkami miasta zachwycaliśmy się wszystkim dookoła i wspominaliśmy inne, zwiedzone przez nas miasta, które swoimi zabudowaniami przypominają nam Kotor.
Oczywiście nieodłącznym elementem Kotoru są koty, od których miasto wzięło swoją nazwę. Można się na nie natknąć na każdym kroku, śpią dosłownie wszędzie i nie przeszkadzają im tłumy turystów.
Na zakończenie zwiedzania wyszliśmy jedną z bram i przespacerowaliśmy się nadmorską promenadą.
Był straszny upał, więc skusiliśmy się na całkiem drogą, jak na swoje rozmiary, lecz chłodną chwilę przyjemności ;)
Kotor, to oprócz Dubrownika jedno z nielicznych miast, które pomimo licznych wojen i trzęsień ziemi zachowało oryginalne mury obronne. Dzięki temu w 1979 r. został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO. Umożliwiło to sfinansowanie części prac renowacyjnych i remontowych po trzęsieniu ziemi w 1979 r, które spowodowało znaczne zniszczenia miasta.
Na sam koniec dotarliśmy do marketu i zrobiliśmy zakupy na kolację. Niestety w kotorskim centrum handlowym udało nam się złapać WiFi dosłownie na chwilę... Napisaliśmy do rodziców, że wszystko jest w porządku :)
Powoli zmierzaliśmy w stronę autokaru, nie chcieliśmy się spóźnić na umówioną godzinę. Droga była długa i męcząca, jednak umilaliśmy ją sobie rozpoznawaniem rejestracji na autach, całkiem sporo było z Polski :)
Gdy zbliżała się godzina 21, Bolek domyślał się co kombinujemy i chciał nam uciec! Ktoś zabrał mu z rąk śpiwór i karimatę i powiedział, że poczeka z nami na resztę grupy, bo pewnie chcą pieniądze z kasetki. Gdy grupa się zebrała zaśpiewaliśmy Bolkowi "sto lat", złożyliśmy życzenia i wręczyliśmy prezent. Parę dni wcześniej złożyliśmy się po 2 euro i kupiliśmy gitarę, na której wszyscy się podpisali. Wręczając mu ją, powiedzieliśmy, że ma organizować te wyjazdy tak długo, jak gitara będzie cała. Gdyby nie Bolek nigdy nie zwiedzilibyśmy tylu niezwykłych miejsc, nie przeżylibyśmy tak wspaniałych przygód i nigdy nie dowiedzielibyśmy się czym tak naprawdę są dla nas podróże. To naprawdę wspaniały człowiek!
Po krótkim urodzinowym przyjęciu poszliśmy w miejsce, które zostało wybrane przez Bolka jako nasz dzikus... Na początku nie bardzo przypadło nam ono do gustu, było bardzo mroczne... Tym miejscem był teren opuszczonych, nadmorskich hoteli... Nasza wyobraźnia nocą działa jeszcze lepiej, niż za dnia i wyobrażaliśmy sobie różne przyczyny opuszczenia tych przepięknych hoteli, które zlokalizowane były w idealnym miejscu. Bolek szybko opowiedział nam jaki był faktyczny powód ich opuszczenia - wojna w dawnej Jugosławii. Turyści po wojnie nie byli tak chętni, aby zwiedzać te kraje i hotele najzwyczajniej w świecie zbankrutowały. Uspokoiło nas to i byliśmy w szoku, że sami na to nie wpadliśmy, jednak o tak późnej porze nasze umysły widziały tu tylko upiory i zombie ;)
Gdy już rozłożyliśmy śpiwory i karimaty przyszedł do nas ochroniarz tego terenu. Okazało się, że ktoś z naszej grupy już z nim rozmawiał. Chciał nam tylko powiedzieć, że możemy tu spać, on nad wszystkim czuwa i gdyby coś się działo, to żeby do niego przyjść. Ulżyło nam trochę ;)
Poszliśmy się jeszcze przejść po terenie hotelu. Było naprawdę upiornie, jednak kiedyś musiał to być przepiękny obiekt, gdyby to tylko odremontować... Dla Marty spacer nie skończył się dobrze, po ciemku rozwaliła sobie palca u nogi, który bardzo krwawił. Całe szczęście udało się to jakoś zatamować i okazało się, że rana jest nieduża.
Opuszczony hotel. |
Byliśmy zmęczeni, więc szybko wskoczyliśmy do śpiworów. Widoki z naszego dzikusa były wspaniałe! W nocy na promie grała muzyka, dzięki czemu przyjemniej nam się zasypiało...
Bardzo klimatyczne miasto i piękne widoki... uwielbiam podróżować, a takie podróże sa najlepsze, bo w dobrej cenie można tyyyle zwiedzić! Jacy już opaleni jesteście na tych zdjęciach to szok :) super
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca z klimatem a wąskimi uliczkami mogłabym spacerować bez końca. Góry, zatoka i piękne miasteczko to jak dla mnie mix idealny.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Zazdroszczę wyjazdu. Pozdrawiam jusinx.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce. A te koty :-) I kocie muzeum! Mój Maniek byłby zachwycony (zresztą ja również, bo kociara ze mnie).
OdpowiedzUsuńPięknie tam! Zamierzamy się w niedalekiej przyszłości wybrać samochodem na Bałkany :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie! Balkany tylko samochodem, moim skromnym zdaniem :)
Usuńlovemontenegro.blogspot.com
Byliśmy w Czarnogórze w tym roku i widzę, że nawet z tym samym przewodnikiem co Wy, a koty rzeczywiście królują wszędzie.
OdpowiedzUsuń