Bolek 2015 - dzień czternasty
Całą noc nie dawały nam spać te cholerne komary, a gdy w końcu udało nam się usnąć, koło godziny 4:30 zostaliśmy brutalnie obudzeni przez koguta piejącego za płotem... Skurczybyk piał co 10 minut, a my staraliśmy się jeszcze poleżeć do godziny 7... Byliśmy bardziej zmęczeni niż wczoraj wieczorem... Gdy poszliśmy pod autokar, Bolek zabrał Michała na szaber po melony, co choć trochę wynagrodziło nam trudy tej nocy ;)
Koło godziny 9 rano ruszyliśmy do Plaki. Z racji tego, że Milos jest mała, nasza podróż nie trwała zbyt długo, lecz była ona niezwykle kręta ;) Ten dzień miał być dla nas najbardziej aktywnym turystycznie dniem na wyspie.
Stolica wyspy Plaka, położona na szczycie 200-metrowego klifu, 5 km na północny zachód od Adamas, to białe miasteczko o labiryncie malowanych wapnem uliczek - jedno z najładniejszych na Cykladach. Nad miastem góruje antyczne kastro, czyli zamek, który stał się dla nas punktem do zdobycia ;)
W dolnej, nowszej części Plaki, w neoklasycystycznej rezydencji mieści się muzeum archeologiczne, w którym oprócz gipsowej kopii słynnej Wenus z Milo można obejrzeć narzędzia z obsydianu i figurki z późnego okresu cywilizacji cykladzkiej - wszystkie odkryte na terenie wyspy. Jako uczniowie mogliśmy zwiedzać muzeum za darmo, bilet normalny kosztuje 3 euro.
Gipsowa kopia słynnej Wenus z Milo. |
Po wyjściu z muzeum zaczęliśmy piąć się w górę, w stronę zabytkowego kastro. Idąc mogliśmy podziwiać przepiękną, grecką zabudowę, która chyba nigdy nie przestanie nas zachwycać :)
Do weneckiego kastro, zbudowanego na miejscu antycznego akropolu, pną się dobrze oznakowane schodki. W obrębie dawnych murów twierdzy stoi biały kościółek Panagia Thalassitra z XIII w., sprzed którego roztacza się piękny widok na morze i wyspy.
Widoki ze szczytu były po prostu zachwycające! Pomimo tego upału, warto było się tu wdrapać ;)
Schodząc w dół postanowiliśmy, że wejdziemy do jakiejś niedużej knajpki na zimne frappe i lemoniadę. Przy okazji dorwaliśmy Wi-Fi ;)
Gdy dotarliśmy na dół, okazało się, że DUET został przeparkowany, co było nam nawet na rękę, bo stał bliżej ;) Po wzięciu czegoś do jedzenia z autokaru, ruszyliśmy na podbój kolejnego miasteczka.
Tripiti to sąsiednia wioseczka Plaki, która dosłownie się z nią zlewa. Jest równie biała i równie urocza jak stolica Milos, lecz nie ona była naszym głównym celem...
Około kilometr na południe od Plaki, pomiędzy sąsiednią wioską Tripiti a maleńkim portem Klima, wysoko na nadmorski zboczu widnieją ruiny antycznego miasta Milos.
Tabliczka poniżej ruin informuje o miejscu, gdzie w 1820 roku odnaleziono posąg Wenus z Milo, jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych rzeźb na świecie. Marmurowa piękność, znaleziona przypadkowo przez pasterza, miała obydwoje ramion. Następnie została podstępnie zawłaszczona przez francuskiego konsula i wywieziona do Francji. Podczas długiej podróży gdzieś przepadły jej ręce. Francuzi, być może powodowani poczuciem winy za kradzież arcydzieła sztuki, posłali na Milos jego gipsową kopię, wykonaną w pracowniach Luwru.
Na terenie ruin antycznego miasta znajduje się nieduży kościółek na wzgórzu, który postanowiliśmy zobaczyć z bliska i mówiąc szczerze, nie pożałowaliśmy tej decyzji, bo widoki zapierały dech w piersiach!
Widok na Tripiti. |
Widok na Plakę. |
Port Klima |
Wśród malowniczego rumowiska na szerokim tarasie z przepięknym widokiem na morze da się wyróżnić dobrze zachowaną widownię starożytnego amfiteatru. Latem od czasu do czasu odbywają się w nim spektakle festiwalu Milos. Amfiteatr (i całe zrujnowane miasto) mają niesamowita właściwość akustyczną, można tu usłyszeć rozmowy prowadzone w porcie położonym 200 metrów niżej.
Ścieżka od ruin w kierunku portu Klima prowadzi do wczesnochrześcijańskich katakumb z III w., unikatu na skalę kraju. Wydrążone w miękkim tufie korytarze liczą w sumie 185 m długości. Po obu stronach ciągną się wysklepione groby. W sumie pochowano tam około 2 tys. pierwszych chrześcijan. Do zwiedzania udostępniono początkowy odcinek katakumb długości około 15 metrów. Wstęp do katakumb jest darmowy.
Po wyjściu z katakumb pogoda zaczęła się psuć, chroniąc się przed ulewą, weszliśmy do restauracji na najdroższy i najniesmaczniejszy obiad, jaki jedliśmy na Bolku ;) Pocieszał nas fakt, że mogliśmy się czegoś w końcu napić. Wracając do autokaru zobaczyliśmy kościół znajdujący się w centrum Tripiti.
Po dotarciu do autokaru, poszliśmy na zakupy do marketu. A koło godziny 18 ruszyliśmy na najpiękniejszego dzikusa, jakiego do tej pory mieliśmy - plażę Sarakiniko.
Sarakiniko jest plażą położoną na północnym wybrzeżu wyspy. Fale nadchodzące z północy uderzają o szarawo-białe skały, kształtując niesamowite kształty linii brzegowej. Tutejsi mieszkańcy często porównują malowniczy krajobraz Sarakiniko do powierzchni księżyca. Biały kolor plaży wywodzi się z niezwykłych właściwości skał wulkanicznych, z których powstała wyspa. Sarakiniko jest najczęściej fotografowanym krajobrazem na Morzu Egejskim.
Po sfotografowaniu tej niezwykłej plaży, pobiegliśmy do autokaru, przebraliśmy się w stroje kąpielowe i wskoczyliśmy do wody, która już przy brzegu była głęboka na co najmniej 5 metrów! Już czuliśmy, że jutrzejszy dzień zapowiada się niezwykle ekscytująco ;) Po godzinnym pływaniu i skakaniu do wody, wróciliśmy do autokaru po śpiwory, karimaty i namiot, przebraliśmy się w piżamy i wróciliśmy na plażę, gdzie mieliśmy spędzić noc. Już dawno nie wyspaliśmy się tak dobrze :)
Cudna wyspa!
OdpowiedzUsuńKoniecznie chcę tam pojechać! :)
Pokazaliscie mi piekno Grecji i teraz musze sie tam koniecznie wybrac :)
OdpowiedzUsuń