Bolek 2015 - dzień piętnasty
15 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos
Rano obudziło nas słońce, które nagrzewało nam namiot... byliśmy niezwykle wyspani i bardzo zadowoleni, to był jeden z najlepszych dzikusów na Bolku ;) Do pełni szczęści brakowało nam tu tylko pryszniców. Było już przed godziną 8, więc złożyliśmy namiot, spakowaliśmy śpiwory i karimaty, a następnie doczłapaliśmy się pod DUET, gdzie zjedliśmy szybkie śniadanie. Najedzeni, wzięliśmy aparat i ruszyliśmy w stronę zjawiskowej plaży Sarakiniko (którą opisaliśmy na końcu poprzedniego wpisu). O poranku wyglądała jeszcze lepiej, niż dnia poprzedniego. Kolor nieba dosłownie zlewał się z kolorem wody, a w tym wszystkim odcinały się biało-szare skały... po prostu raj! ;)
Śmiało możemy uznać, że Sarakiniko jest jedną z najpiękniejszych plaż na jakich byliśmy! Nie mogliśmy przestać się nią zachwycać, a najbardziej ekscytującą dla nas myślą było to, że zaraz wskoczymy do tej niesamowitej wody, założymy maski i trochę ponurkujemy! :) To co zobaczyliśmy pod wodą było jeszcze piękniejsze niż sama plaża, choć chyba ciężko w to uwierzyć :) Dość dużo czasu poświęciliśmy na nurkowanie, skakanie do wody, pływanie i zabawę, to były naprawdę cudowne, niezapomniane chwile.
Po godzinie 12, gdy słońce było już dla nas zbyt mocne, zebraliśmy się z plaży i poszliśmy w stronę autokaru. Okazało się, że przyjechał tzw. Food Truck, który był dla nas prawdziwym zbawieniem! Rozłożyliśmy się w cieniu i popijaliśmy zimne frappe... Byliśmy też trochę głodni, dlatego po chwili zamówiliśmy jeszcze hot-doga, a następnie jeszcze świeżo wyciskany sok z lodem... trochę na nas zarobili, ale mówi się trudno ;) Relaksowaliśmy się w cieniu do godziny 15, a następnie pojechaliśmy w kierunku plaży Achivadolimni, gdzie po cichu, małymi grupkami szliśmy skorzystać z kempingowych pryszniców... Wyglądaliśmy jakbyśmy wracali z plaży, więc nikt nie zwrócił na nas uwagi i tym sposobem każdy z bolkowiczów był umyty ;) Gdy mieliśmy odjeżdżać, przyczepiła się do nas policja... myśleli, ze to my tak nabałaganiliśmy na plaży, ale uświadomiliśmy ich, że to wycieczka francuzów jest prawdziwym sprawcą. Pouczyli nas również, że nie można spać na dziko... gdyby tylko wiedzieli ;)
Gdy już wszyscy byli umyci, ruszyliśmy na Festiwal Maryjny do malutkiej miejscowości, którą była Zefyria. Gdy tam dojechaliśmy, okazało się, że zabawa jeszcze się nie zaczęła, więc siedzieliśmy na terenie kościoła i potwornie się nudziliśmy. Mieliśmy wrażenie, że mieszkańcy tej miejscowości żyją tym wydarzeniem i przygotowują się do niego cały rok ;) Gdy zabawa zaczęła się rozkręcać, poszliśmy skosztować souvlaki, które było naprawdę dobre, choć te w Atenach było bardziej wypasione i tańsze.
Na festiwalu zostaliśmy do północy, a następnie pojechaliśmy do znanego nam już Adamas, gdzie rozłożyliśmy się na plaży (żeby przypadkiem nie być za blisko tego cholernego koguta). Byliśmy naprawdę zmęczeni, więc udało nam się zasnąć dość szybko, a usypiał nas szum morza i muzyka dobiegająca z Adamas :)
Plaża Sarakiniko faktycznie jest wspaniała! Jak patrzę na Wasze zdjęcia to mam ochotę się zapakować i jechać... Teraz jesteście w Grecji? Jest taka ładna pogoda?
OdpowiedzUsuńNa Sarakiniko byliśmy 15 sierpnia, tak jak jest napisane w nagłówku, dlatego nie mamy pojęcia jaka jest teraz pogoda ;) A plażę gorąco polecamy ;)
UsuńBoskie widoki :)
OdpowiedzUsuńPięknie tam jest :)
OdpowiedzUsuń