Bolek 2015 - dzień szesnasty
Obudziliśmy się dopiero przed godziną 8 rano, gdy słońce powoli stawało się dla nas nieznośne. W końcu byliśmy naprawdę wyspani! Zjedliśmy śniadanie przy autokarze, a następnie odwiedziliśmy znajomą nam już darmową toaletę przy porcie. Wstąpiliśmy również do piekarni, gdzie kupiliśmy świeżutki chleb. Wróciliśmy do autokaru na pół godziny przed odjazdem. Tego dnia naszym celem była wioseczka o niezwykle polskiej nazwie - Pollonia. Wioseczka ma dość długą linię brzegową z piaszczystą plażą, przy której znajduje się mnóstwo niezbyt tanich knajpek. Nie chcąc nudzić się na tak zwyczajnej plaży, postanowiliśmy się przejść, a po drodze wstąpiliśmy do lodziarni, gdzie zamówiliśmy przepyszną zimną czekoladę i podładowaliśmy trochę telefon ;)
Mieliśmy jeszcze naprawdę sporo czasu do odjazdu, więc usiedliśmy w cieniu z naszym "zdobycznym" melonem, który okazał się przepyszny! Zdobyczne zawsze smakują najlepiej ;)
Na trochę przed odjazdem poszliśmy na miasto, żeby zjeść nasze ulubione, tanie souvlaki, niestety obsługa była kiepska i trochę się na nie naczekaliśmy... Po jedzeniu ponownie przeszliśmy się na krótki spacer. Greckie widoki się naprawdę niesamowite, choć szkoda, że na Milos za bardzo nie ma co robić ;)
Czekając na odjazd schowaliśmy się w cieniu przy plaży, nagle nasza bolkowa koleżanka przyniosła nam małego, morskiego "stworka" ;) Po szybkich zdjęciach, wrócił do wody.
O godzinie 18 odjechaliśmy z wioseczki w stronę jednej z ciekawszych plaż na jakich byliśmy - Paliochori.
Plaża Paliochori jest usytuowana w pobliżu występowania działalności sejsmicznych i wulkanicznych. Swoje wyjątkowe kolory zawdzięcza ona wielu podwodnym kominom hydrotermalnym, z których wydobywają się różne gazy, m.in. siarkowodór. Duża liczba otworów znajduje się również w płytkiej wodzie w pobliżu wybrzeża, gazy wydobywają się z nich z taką energią, że są wykrywane przez sonary sejsmiczne.
Do godziny 19 podziwialiśmy uroki tej plaży, a następnie wróciliśmy pod DUET, zjedliśmy szybką kolację i do spania rozłożyliśmy się w pobliżu autokaru. Dookoła nas rosły rośliny o bardzo intensywnym zapachu, przypominającym oregano. Były wszędzie... pod karimatą, obok karimaty... Każdy ruch sprawiał, że zapach był jeszcze intensywniejszy, co bardzo irytowało, lecz w końcu zmęczenie wygrało i jakoś udało nam się zasnąć :) To był nasz ostatni nocleg na wyspie Milos.
Swietna relacja! Juz czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuń