Majówka 2019 - dzień drugi - Kasprowy Wierch i Dolina Chochołowska
Już
parę dni przed wyjazdem zastanawialiśmy się, czy uda nam się wjechać na
Kasprowy Wierch. Parę razy zastanawialiśmy się czy nie kupić biletów
online na kolejkę, ale stwierdziliśmy, że zapowiada się niekorzystna
pogoda, więc raczej odpuścimy tym razem tę atrakcje. Przez okno pokoju
spoglądaliśmy na pogodę i widzieliśmy nadciągające zza horyzontu
deszczowe chmury. Zrezygnowani zjedliśmy śniadanie i... chmury, które
wydawały się nadciągać zniknęły za górami. Sprawdziliśmy zegarek...
8:30. Jak na przyspieszonym filmie po 10 minutach byliśmy przygotowani
do wyjścia. Przyjechaliśmy samochodem na znany nam już parking, z którego
jest jakieś 15 minut pieszo do kolejki. Śmialiśmy się, że kto normalny o
9 rano już jedzie na Kasprowy...
Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy zobaczyliśmy to...
Jakieś 50 m kolejki i co chwile przybywali kolejni. CZEMU NIE KUPILIŚMY BILETÓW ONLINE!?!?!?!?!
No ale nic... za późno na marudzenie. Musieliśmy odstać swoje... 1,5 godziny choć kilkukrotnie zastanawialiśmy się, czy warto?
"Może innym razem" - patrzyłem błagalnie na Martę, dwudziesty raz robiąc okrążenie z Kubą dookoła kolejki. Dobrze że mam upartą żonę 😁 W którymś momencie wyświetlono nawet komunikat, że zostało mało biletów i nie wszyscy będą mogli dziś wjechać... Drugi raz spojrzenie na Martę i znów twarde "Ani mi się waż! Zostajemy!". Jak to dobrze, że mam upartą żonę! 😄 Kuba względnie grzecznie wytrzymał, nadszedł czas kupna biletów i wjazdu wagonikiem do góry.
Kuba
oczywiście nie mógł przestać się cieszyć i podnieconym głosem dawał
znać jak mu się podoba. Cały wjazd wagonikiem był pomieszaniem zachwytu z
dosłownym zamurowaniem. Po raz trzeci, JAK DOBRZE, ŻE MAM UPARTĄ ŻONĘ 😁 Nie
sądziłem, że dla dwulatka to będzie tak olbrzymia atrakcja. Opowiadał
nam o tym jeszcze kilka dni (i miesięcy) później. Ale największa atrakcja czekała nas
na górze.
ŚNIEG!!! W MAJU!!!! Dla
sprostowania... ja wiem, że należało się tego spodziewać. Ba, nawet na
kamerce było widać, ale ŚNIEG w MAJU!!!! Włączył się mój dziecięcy
zachwyt i finalnie nie wiem kto był bardziej zachwycony... ja czy Kuba 😂
No i jesteśmy na szczycie. Szczycie pełnym ŚNIEGU!!! ... i tu zaczyna się problem...
- Kochanie... - macam się po kieszeniach - nie wiesz gdzie są moje okulary przeciwsłoneczne?
- Zostały w aucie - i tu uśmiech od ucha do ucha, bo skubana ma fotochromy...
-Świeci!!! - dodawał co chwilę Kuba.
W
efekcie ze szczytu pełnego śniegu widzieliśmy z Kubą czubki naszych
butów, bo każde uniesienie głowy powyżej groziło ślepotą i łzawicą
niepospolitą 😅 Zanim jednak wyszliśmy z ciepłego pomieszczenia, przebraliśmy Kubę w cieplejsza kurtkę, czapkę i rękawiczki.
Zrobienie
zdjęcia, na którym patrzymy w obiektyw graniczyło z cudem. Zalani łzami,
no może nie wszyscy, podziwialiśmy widoki przy okazjonalnych chmurach, które choć na chwilę zasłaniały to piekielne zjawisko. Większość widoków
jednak zobaczyłem dopiero po zrzuceniu zdjęć na laptopa😂
Kuba
mam wrażenie miał trochę inne priorytety, bo zamiast podziwiać widoki,
rzucił się do lepienia bałwana. Okularów brak... dobrze, że rękawiczki są.
Po
licznych zabiegach kosmetycznych, bałwan stracił głowę. Niestety już
jej nie odzyskał, bo czas nas gonił i ruszyliśmy jeszcze na majowy
spacer po szczycie.
Po
drodze obrzucaliśmy się śnieżkami... to znaczy ja obrzucałem Kubę... on
próbował gdy wręczałem mu gotową amunicję, ale bardzo nieskutecznie 😁
Na poniższym zdjęciu dziecię nasze stwierdziło, że idzie samo do góry... Szybko zawrócił 😅
Wracając zahaczyliśmy jeszcze o bałwana, który stracił głowę dla tych przepięknych widoków i jeszcze jej nie odzyskał 😂
I przyszedł czas zjazdu 😕
Ta
mina chyba jednak wyraża pewną opinię na temat tego, czy mu się
podobało. Wymęczeni, ale zadowoleni wracaliśmy do pokoju zjeść tanią, ale
naprawdę smaczną pizzę z pobliskiej knajpki.
Po
podładowaniu baterii i drzemce stwierdziliśmy, że nie po to
przyjechaliśmy aby siedzieć w pokoju. Trudno, skoro mają być zakwasy, to
będą.
PS. Tak naprawdę to wiedzieliśmy, że jak wymęczymy Kubę wieczór będzie nasz!😆Nie przewidzieliśmy tylko jednego... że padniemy tak samo jak on 😂
Po
drodze zatrzymaliśmy się przy ładnym strumyku. Nie pamiętam kiedy go
odkryliśmy ale wiem, że zajeżdżamy tam za każdym razem gdy jedziemy do Kościeliska. Niby nic wyjątkowego. Trochę kamieni i woda, ale lubimy to
miejsce.
CEL WYPRAWY - DOLINA CHOCHOŁOWSKA (i zobaczyć słynną polanę pełną krokusów!) Szkoda
tylko, że nie byliśmy wówczas zorientowani o tym kiedy krokusy
kwitną i że już dawno minął ten magiczny okres. Niemniej był to bardzo
długi i bardzo udany spacer.
Jak na spacer w góry to i kijek do podpierania musi być 😃 Kuba zobaczył innych ludzi z kijkami i bardzo chciał mieć swój własny.
I ta cudownie lodowata woda...
Moja
żona przyznała się ostatnio, że odkąd pojawił się Kuba jakoś bardziej
polubiła góry i bardzo ją tam ciągnie. I bardzo dobrze, bo ja uwielbiam
góry i jak widać, nasz najmłodszy członek rodziny również podziela
sympatie rodziców 😉 Zresztą nie ma się co dziwić. Chodzenie po górach to wielka frajda, a widoki to po prostu raj dla oczu.
Do
polany krokusowej było prawie 6 km pieszej wędrówki. Godzina trochę
późna na tak długi spacer, więc tak... przyznaję... oszukiwaliśmy
trochę. Pierwsze 3 km Kuba zrobił pieszo prawie całkiem sam, ale po
drodze złapaliśmy za połowę ceny podwózkę.
Wymęczeni,
ale jednocześnie bardzo zadowoleni wróciliśmy na parking, też oszukując
trochę, (ale przysięgam to przez Kubusia 😅), ponieważ wracaliśmy
również środkiem transportu jakim była "lokomotywa" (wiecie, te
tragicznie przerobione traktory, które nie wiedzieć czemu wydają się
dzieciom 1 do 1 jak prawdziwe lokomotywy) Kuba się uparł, a my nie
protestowaliśmy mając przed oczami perspektywę wracania 6 km z Kubą
który był po prostu padnięty.
Po
powrocie do pokoju zjedliśmy szybką kolację, umyliśmy Kubę, który zasnął
niemal natychmiastowo i mając dużo czasu dla siebie... zasnęliśmy po 15
minutach 😂 To był bardzo udany, choć męczący dzień, ale szkoda nam każdego dnia naszego urlopu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękujemy wszystkim za komentarze! Jest nam bardzo miło, że czytacie naszego bloga :)