Bolek 2012 - dzień ósmy
Dzień 8 (8 sierpnia 2012) - FRANCJA
Wstaliśmy o godzinie 9, a okazało się, że o 10 wyjeżdżamy. Szybko się umyliśmy, złożyliśmy namioty i kupiliśmy na stacji bagietki. Nie zjedliśmy jednak konkretnego śniadania.
O 13 dojechaliśmy do miasteczka Villefranche-de-Rouergue, gdzie mieliśmy zostać do godziny 24. We czwórkę poszliśmy szukać jakiegoś marketu, kierując się drogowskazem, który pokazywał, że niedaleko jest E. Leclerk, ale szukaliśmy go przez ponad godzinę w upale... Zrezygnowani wróciliśmy do miasta i szukaliśmy jakiegokolwiek otwartego sklepu z czymkolwiek do picia, temperatura była nie do wytrzymania... Zapytaliśmy miejscowego, który wskazał nam dobra drogę do małego marketu, w którym zrobiliśmy zakupy i już po chwili siedzieliśmy w parku jedząc śniadanie (parówki, żółty ser i bagietka).
Po śniadaniu udaliśmy się do Informacji Turystycznej, wzięliśmy mapkę. Michał zapytał gdzie jest McDonald, bo chcieliśmy już podładować telefony i aparaty, ale dowiedzieliśmy się, że bliżej mamy pizzerie, oczywiście udaliśmy, że chodzi nam o jedzenie, a nie o kontakty ;)
Gdy weszliśmy do pizzerii, szybko wyczailiśmy przy którym stoliku jest kontakt, Michał poszedł zamówić nam coś do picia, Ola mnie osłaniała, a ja w tym czasie podłączyłam złodziejkę i dzięki temu do jednego kontaktu podłączyliśmy aż cztery ładowarki ;) W pizzerii nie było nikogo prócz nas, kelnerka się nami nie interesowała, więc siedzieliśmy spokojnie. Przed nami w telewizji leciały igrzyska w Londynie, więc przez trzy godziny piliśmy wodę z sokiem i z lodem, którą zamówił Michał (była pyszna) i ładowaliśmy co się dało ;)
O 17 Michał zapytał, kiedy przyjdzie kucharz, bo chcemy zamówić pizze, ale usłyszeliśmy, że można ją zamawiać dopiero od godziny 19. Stwierdziliśmy, że na razie pójdziemy zobaczyć miasteczko i wrócimy do pizzerii później. Wychodząc zastanawialiśmy się, czy nikt nie widział, że "pożyczaliśmy prąd" ;)
Poszliśmy zobaczyć Kolegiatę Notre-Dame, która została zaklasyfikowana jako zabytek 15 lipca 1892 r. Sama kolegiata jakoś nas nie zachwyciła ;)
Szybko wróciliśmy do naszej pizzerii i zamówiliśmy pizzę, dostaliśmy również wodę, której nie zamawialiśmy, i kieliszki, nie wiedzieliśmy co z nią zrobić i czy przypadkiem nie musimy za nią dodatkowo zapłacić, tak jak we Włoszech za nakrycie do stołu, zapłaciliśmy "wymuszony napiwek". Okazało się jednak, że we Francji mają taki zwyczaj i że woda jest darmowa ;)
Po wyjściu z pizzerii poszliśmy wypić sobie po piwie. Spacerując po mieście doszliśmy do mostku nad rzeką, na którym stał posąg. Porobiliśmy sobie zdjęcia, wypiliśmy piwo, gadaliśmy i nagle z daleka Ola zobaczyła, że idzie samotna Magda, więc zawołaliśmy ją do siebie i razem z nią poszliśmy znowu do naszej pizzerii, bo Magda szukała kontaktu. Standardowo wypiliśmy naszą ulubioną wodę z sokiem i lodem, a potem graliśmy w karty.
To była tylko woda z sokiem i lodem, ale na wspomnienie o niej aż kręci mi się łezka w oku... ona była pycha!!!
OdpowiedzUsuń