Bolek 2012 - dzień piąty
Dzień 5 (5 sierpnia 2012) - WŁOCHY
O godzinie 5 byliśmy już w autokarze i zmierzaliśmy w stronę
Mediolanu, stolicy mody i luksusu. To tu znajduje się słynna na całym świecie
Dzielnica Mody usytuowana pomiędzy Piazza Duomo, Piazza Cavour i Piazza San
Babila. Można tu odwiedzić butiki znanych włoskich marek m.in. Armani, Prada,
Dolce & Gabbana, Gucci i Versace....
Do miasta dotarliśmy około godziny 9 i znowu Bolek wysadził
nas przy Stadio Giuseppe Meazza „San Siro” – to największy stadion Włoch. Często nazywany jest też „La Scalą futbolu”. Wybudowany
został w latach 20 XX wieku i jest też jednym z największych stadionów w całej
europie. Pomieścić może 85 tyś kibiców. Rozgrywane są tam mecze dwóch drużyn
A.C. Milanu i Inter Mediolanu. Kibice Interu zajmują Zakole Północne stadionu,
natomiast kibice Milanu Południowe Zakole. Ciekawostką jest fakt, że pod
południową trybuną znajduje się muzeum tych dwóch drużyn. Według rankingu UEFA
stadion San Siro otrzymał 5 gwiazdek i znalazł się wśród 27 najwyżej ocenianych
stadionów europejskich.
O 11 ruszyliśmy do metra, było kiepsko oznakowane i nieklimatyzowane, ale wagony były całkiem niezłe. Mieliśmy jechać we czwórkę, ale Majka zaprosiła dwie koleżanki.
Byliśmy zmęczeni poprzednimi dniami więc
umówiliśmy się, że nie będziemy przesadzać z tempem marszu i zwiedzania. Wyszliśmy z metra na Piazza Del Duomo i zobaczyliśmy Katedrę Narodzin św. Marii (Duomo di Milan), trzeci co do wielkości kościół w Europie po Bazylice św. Piotra i katedrze w Sewilli. Wspaniałe arcydzieło architektury gotyckiej. To jeden z najsłynniejszych budynków Europy, „duchowe centrum Mediolanu”. Budowę gigantycznego zabytku rozpoczęto w 1386 roku. Nazywana „jeżem” z powodu spiczastej, najeżonej sterczynami fasady.
Na placu przed katedrą murzyn w błyskawicznym tempie wcisnął Michałowi ziarno do
ręki i na dłoni usiadły mu dwa gołębie, oczywiście zrobiłam mu zdjęcia, a potem usłyszeliśmy, że chcą za to 10
euro! Chciałabym tylko dodać, że na tym wyjeździe to my za 10 euro dziennie kupujemy jedzenie! Michał wyśmiał ich, po czym został otoczony, bałam się, że może się to źle skończyć, ale weszłam między nich, złapałam Michała za rękę, spojrzałam groźną miną na
murzyna, który coś do mnie krzyczał i szybkim krokiem uciekliśmy do McDonalda. Chcieliśmy tam przeczekać upał i przy okazji ukryć się przed facetami z ziarnem, ale po 30 minutach ruszyliśmy w
trasę.
Wychodząc, dwie koleżanki poszły w inną stronę, więc zostaliśmy we czwórkę. Zobaczyliśmy Galerię Vittorio Emanuele II - należy ona do najbardziej znanych zabytków Mediolanu. Utrzymana w stylu neoklasycyzmu. Autorem tej wytwornej galerii handlowej zlokalizowanej w północnej części Piazza del Duomo był Giuseppe Mengoni. Nazwa została nadana na cześć Vittorio Emanuele II, pierwszego króla zjednoczonych Włoch. Galeria, którą budowano od 1865 do 1877 roku, jest wzniesiona na planie krzyża, a jej oba skrzydła są nakryte szklanym, arkadowym dachem.
Następnie poszliśmy do Castello Sforezco (Zamek rodu Sforzów), twierdza i rezydencja rodziny Sforzów, despotycznych władców Mediolanu, panujących w XV wieku. Zbudowana na rozkaz Francesco Sforzy w 1450 roku, później wielokrotnie przebudowywana. Jeden z najwspanialszych renesansowych dworów we Włoszech. Od 1896 roku urządzono w nim Muzeum Miejskie (Musei Civici), w którym przechowywane są eksponaty, m.in. rzeźba Pieta Rondanini Michała Anioła, oraz Codex Tivulzianus Leonarda da Vinci. W mieszkalnej części zamku (Corte Ducale) znajdują się zbiory sztuki starożytnej np. Mauzoleum Bernabo Viscontiego oraz nagrobek Gastona de Fox z pięknymi płaskorzeźbami. Zniszczony przez Francuzów w 1499 roku odzyskał swą dawną świetność dopiero w XIX wieku.
Spokojnym krokiem spacerowaliśmy dalej, w oddali widać było Łuk triumfalny.
Odwiedziliśmy również Carrefoura (kupiliśmy ulubiony napój bolkowiczów - Sangria!).
Następnie mieliśmy iść do Giardini Parc, ale trafiliśmy do włoskiej restauracji. Przemiły kelner z cierpliwością tłumaczył nam na język angielski składniki każdej pizzy, ale widać było, że mu ulżyło gdy w końcu zamówiliśmy 2 duże na naszą czwórkę i do tego białe wino. Pizza była przepyszna! Nie jadłam jeszcze nigdy takiej, typowo włoski smak...
Po
wyjściu z restauracji ruszyliśmy w stronę parku. Po drodze dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i zwierzaliśmy... Ostatecznie zamiast trafić tam gdzie chcieliśmy, dotarliśmy do fontanny
przed Castello i znowu moczyliśmy tam zmęczone nogi, a woda była taka przyjemna...
Wróciliśmy metrem na stację Lotto i
poszliśmy do autokaru. Przed wyjazdem zjedliśmy jeszcze kolację, a o 23
przyszli studenci i wyjechaliśmy w stronę francuskiego Lyonu.
Jeżeli jeszcze kiedyś tam pojedziemy, to chcę wrócić do tej pizzerii! Pizza we Włoszech smakuje najlepiej!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Ja jeszcze nie miałam okazji być we Włoszech. Pozdrawiam jusinx.blogspot.com
OdpowiedzUsuń