Podsumowanie 2015 roku!

Ale ten czas pędzi! Dopiero co pisałam podsumowanie 2014 roku, a już nadszedł czas na podsumowanie kolejnego roku! To był niezwykły, pełen przygód, podróży i wspaniałych chwil rok. Był to również rok ciężkiej pracy i nauki... zakończyliśmy naszą edukację w Technikum Ekonomicznym, zdaliśmy maturę i egzamin zawodowy, a od października jesteśmy studentami :) W czerwcu tego roku zamieszkaliśmy razem, zaczynamy uczyć się samodzielnego życia i wspólnie zmagamy się z obowiązkami domowymi. W tym roku ruszyły również przygotowania do naszego ślubu, którego już nie możemy się doczekać... tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia! Choć jedną z ciekawszych jest planowanie naszej podróżny poślubnej, a pomysłów w głowach mamy sporo :) 
Nasza mapa zapełniła się kolejnymi pinezkami, na blogu pojawiły się relacje z nowych miejsc... W tym roku udało nam się dobić do liczby 25 wspólnie zwiedzonych państw, co jak na nasz młody wiek jest rewelacyjną dla nas liczbą! :) Pojechaliśmy na naszego ostatniego Bolka, udało nam się spełnić marzenie o zobaczeniu Aten, popłynęliśmy promem na malutką Milos, gdzie spędziliśmy noc spadających gwiazd na plaży, wpatrując się w niebo... takich chwil było mnóstwo, tych lepszych i tych gorszych, ale w każdej sytuacji byliśmy razem i wspieraliśmy się wzajemnie. Kolejny raz muszę stwierdzić, że jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami, mamy siebie nawzajem, wspólne plany, pasje i marzenia. Mamy wspaniałą rodzinę, która pomaga nam w realizowaniu tych naszych nierzadko szalonych pomysłów... Z tego miejsca chcielibyśmy podziękować każdemu, kto jest nam bliski... za wszystko!
Chcielibyśmy również życzyć wszystkim naszym czytelnikom (i nie tylko!) by ten nadchodzący rok był jeszcze lepszy, życzymy Wam realizacji wszystkich marzeń i planów, przełamania lęku przed podejmowaniem ryzyka, wielu szalonych, niezapomnianych, czasem może spontanicznych podróży ;) Po prostu... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


A teraz krótkie podsumowanie 2015 roku :)

STYCZEŃ - Kraków, Londyn
KWIECIEŃ - Londyn, Częstochowa
LIPIEC - Londyn, Cardiff


Szklarska Poręba i Wodospad Kamieńczyka 2015


Ostatnio ciągle brakuje nam czasu... jak nie praca to studia, a do tego obowiązki domowe... Marzyliśmy o jakimś krótkim wyjeździe tylko we dwoje, bo ciężko nam wytrzymać bez podróży ;) Gdy wreszcie trafił nam się wolny weekend, postanowiliśmy go wykorzystać i wybrać się w miejsce, o którym myśleliśmy już od jakiegoś czasu... I tak oto 29 listopada 2015 roku wiedliśmy w Zafirę i ruszyliśmy w drogę do Szklarskiej Poręby!

Bolek 2015 - dzień dwudziesty trzeci

23 sierpnia 2015 - POLSKA

Ostatni dzień naszej wyprawy... Ostatni dzień w tym autokarze... Ostatni Bolek... Te myśli były i nadal są dość przytłaczające, ale wszystko kiedyś się kończy. Wstaliśmy z samego rana i od razu ruszyliśmy w drogę. Już dziś mieliśmy zjeść domowy obiad, umyć się w normalnej wannie, spać w naszym wygodnym łóżku. Ten ostatni dzień zawsze jest najgorszy, bo im bliżej domu, tym bardziej chce się już dotrzeć do celu, ale jednocześnie chciałoby się cofnąć czas chociaż o tydzień, by móc jeszcze trochę czasu spędzić z tymi niesamowitymi ludźmi w naszym autokarze ;) 


Bolek 2015 - dzień dwudziesty drugi

22 sierpnia 2015 - Rumunia/Węgry/Słowacja/Polska

Ta noc była po prostu koszmarna... Było strasznie zimno, nawet w śpiworach nie moglismy się zagrzać, a na dodatek przez prawie całą noc jeździły obok nas auta dostawcze, które przywoziły towar do marketu... Po prostu rewelacja. Mieliśmy nadzieję, że Pan Tadziu obudzi się szybciej i otworzy nam nasz ciepły, przytulny DUET. Bolek chyba sam już z zimna nie wytrzymał i zaczął się kręcić obok autokaru, "niechcący" budząc przy tym naszego kierowcę ;) Gdy tylko Pan Tadziu otworzył drzwi, szczęśliwi wbiegliśmy do środka. To była jedna z najgorszych nocy na Bolku... Z samego rana ruszyliśmy w drogę do Polski.... I tu za bardzo nie ma co opisywać, bo naszym celem tego dnia było przejechanie jak największej ilości kilometrów, by jeszcze dziś wjechać do Polski na noc. Pożegnaliśmy Rumunię, przejechaliśmy przez Węgry, a następnie przez Słowację. Przed granicą z Polską trochę się pogubiliśmy i parę razy zmienialiśmy drogę... Bolek nawet myślał, że nie uda nam się wjechać do Polski, ale Pan Tadziu się uparł i dał radę! Miło było być z powrotem naszym pięknym kraju, czuliśmy już, że przygoda dobiega końca i mieliśmy ogromną potrzebę znalezienia się już w domu...  Jadąc już polskimi drogami, szukaliśmy dobrego miejsca na nocleg.


Bolek 2015 - dzień dwudziesty pierwszy


21 sierpnia 2015 - Rumunia

Gdy o godzinie 6:30 zadzwonił budzik, dosłownie myśleliśmy, że nie wstaniemy... Lecz w planach mieliśmy jeszcze parę miejsc do zobaczenia, dlatego ubraliśmy się ciepło, wzięliśmy potrzebne nam rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Podobnie jak dnia poprzedniego ruszyliśmy większą grupą, bo oprócz naszej czwórki poszły z nami jeszcze trzy osoby. Poszliśmy więc do najbliższej stacji metra, kupiliśmy bilety i w drogę! Przyjemnie jechało się w cieplutkim metrze, gdy na dworze było chłodno, zdążyliśmy się przyzwyczaić do tych greckich upałów ;) Po wyjściu z metra czekał nas jeszcze półgodzinny spacer, a po drodze mijaliśmy sporo ciekawych budynków, pomników i muzeów.

Bolek 2015 - dzień dwudziesty


20 sierpnia 2015 - Bułgaria/Rumunia

W autokarze spało się nam naprawdę świetnie, a gdy nad ranem okazało się, że na dworze jest ulewa i zmoknięci bolkowicze wchodzili do środka, byliśmy przeszczęśliwi, że jednak nie opuściliśmy ciepłego, przytulnego autokaru :) Do godziny 8 spaliśmy sobie smacznie w naszych śpiworach, a po godzinie 9 ruszyliśmy w drogę. Przed wjazdem do miasta, zatrzymaliśmy się przy McDonaldzie na śniadanie, za co byliśmy Bolkowi wdzięczni ;) Cały czas padał deszcz, lecz gdy byliśmy już na miejscu, pogoda trochę się uspokoiła. Mieliśmy tylko godzinę na zwiedzanie dawnej stolicy Bułgarii, więc szybko ruszyliśmy w drogę.

Bolek 2015 - dzień dziewiętnasty


19 sierpnia 2015 - Bułgaria

Było już późno w nocy, gdy przekraczaliśmy granicę z Bułgarią. Zaraz po tym zatrzymaliśmy się na zakupy, choć my tylko wyszliśmy skorzystać z toalety. Po północy ruszyliśmy dalej, a Bolek parę razy zapytał czy są wszyscy, słysząc odpowiedź twierdzącą mogliśmy śmiało jechać dalej. Przejechaliśmy już sporo kilometrów, gdy okazało się, że brakuje jednego bolkowicza! Został na granicy. Udało się z nim skontaktować, bo swój telefon zostawił w autokarze i zadzwonił z pożyczonego telefonu na swój numer, lecz Bolek powiedział, że nie zawrócimy i musi on sam do nas dojechać. Było późno, ciemno i trochę chłodno... Zatrzymała nas nawet policja, by nas poinformować, że jeden z naszych został na granicy. Zatrzymaliśmy się 50 km przed celem podróży, by w jakiejś zatoczce spędzić noc, a nasz kolega miał do nas dojechać rano. Wstaliśmy po godzinie 9, okazało się wtedy, że nasz kolega dojechał do nas o godzinie 8 rano. Zjedliśmy śniadanie i o 11 ruszyliśmy w drogę, tym razem w pełnym składzie ;) Droga była kręta i pod górę, więc nasz biedny DUET ledwo dawał radę, ale kolejny raz nas nie zawiódł. Po godzinnej jeździe byliśmy u celu, szybko przebraliśmy się w odpowiednie stroje i ruszyliśmy podbijać Monastyr :)

Bolek 2015 - dzień osiemnasty

18 sierpnia 2015 - Grecja

Nocka w autokarze nie należy do łatwych i wygodnych nocy, lecz jest ona dla nas sporym plusem, bo nie marnujemy dnia na jazdę i nie jeździmy w upale. Obudziliśmy się po godzinie 7, połamani, poczochrani i niezbyt wyspani... Około godziny 8 rano zatrzymaliśmy się w greckim miasteczku - Paralia. Od razu rzucił nam się w oczy potężny masyw Olimpijski, na który patrzyliśmy z tęsknotą. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się zdobyć w tym roku Olimp, lecz Bolek stwierdził, że stracilibyśmy na to zbyt dużo czasu, a do Polski jeszcze kawał drogi... No cóż... mamy powód by kiedyś tu wrócić ;)

Masyw Olimpu leży w południowej części nomosu (to odpowiednik polskiego województwa) Pieria. Najwyższe szczyty masywu znajdują się zaledwie kilkanaście kilometrów od wybrzeża Morza Egejskiego. Wybrzeże to, znane jako Riwiera Olimpijska, jest niezwykle popularnym celem turystów. O Olimpie słyszało wielu ludzi, choć niektórzy mylnie utożsamiają go z kolebką igrzysk olimpijskich - miasteczkiem Olimpia na Peloponezie. Na szczęście większość kojarzy to prawidłowo z górą, która swoją sławą ustępuje chyba tylko najwyższemu szczytowi Ziemi - Mount Everest. Właściwie Olimp to nie jest pojedyncza góra, ale cały masyw o powierzchni 1.270 km2 i rozmiarze około 25 na 28 km. Strome stoki górskie, zbudowane  łupków krystalicznych i zmetamorfizowanych wapieni, pocięte są wąskimi i głębokimi dolinami. A majestat gór podkreśla to, że wyrastają w niebo wprost z równiny. Zauważyli to już starożytni Grecy, umieszczając na niedostępnych szczytach siedziby swoich najważniejszych bogów. Ze względu na rzeźbę terenu klimat Olimpu odbiega nieco od średniej klimatu podzwrotnikowego śródziemnomorskiego, panującego w Grecji. 


Bolek 2015 - dzień siedemnasty

17 sierpnia 2015 - Grecja

Obudziliśmy się koło godziny 7 rano, a intensywny zapach tej dziwnej rośliny od razu nas orzeźwił... Zjedliśmy śniadanie, przepakowaliśmy torby, bo na górze autokaru mieliśmy już zdecydowanie za dużo rzeczy i to niekoniecznie tych czystych ;) i o godzinie 10 byliśmy już w Adamas. Od razu poszliśmy do sklepu, tym razem nie zamierzaliśmy wydać ani centa na drogie jedzenie na promie. Kupiliśmy wodę, sok, pepsi i ciasteczka, a w piekarni dość spore pizzerki, tym razem 9-godzinna podróż nie była nam straszna ;) Wracając ostatni raz wstąpiliśmy na przepyszne lody do znanej nam już lodziarni. Pod autokarem czekało nas kolejne przepakowanie, bo przez 9 godzin mieliśmy być odcięci od naszego DUETu. Spakowaliśmy więc do torby wszystkie potrzebne nam rzeczy, w tym jedzenie, picie i ładowarki do telefonów i aparatów. Następnie udaliśmy się do darmowej toalety w porcie, gdzie zrobiliśmy sobie pseudo prysznic ;) Trochę szkoda było nam żegnać malutką Milos, choć wiedzieliśmy, że jeśli zostalibyśmy tu choćby jeden dzień dłużej, to moglibyśmy zginąć z nudów ;) 


Bolek 2015 - dzień szesnasty


16 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos

Obudziliśmy się dopiero przed godziną 8 rano, gdy słońce powoli stawało się dla nas nieznośne. W końcu byliśmy naprawdę wyspani! Zjedliśmy śniadanie przy autokarze, a następnie odwiedziliśmy znajomą nam już darmową toaletę przy porcie. Wstąpiliśmy również do piekarni, gdzie kupiliśmy świeżutki chleb. Wróciliśmy do autokaru na pół godziny przed odjazdem. Tego dnia naszym celem była wioseczka o niezwykle polskiej nazwie - Pollonia. Wioseczka ma dość długą linię brzegową z piaszczystą plażą, przy której znajduje się mnóstwo niezbyt tanich knajpek. Nie chcąc nudzić się na tak zwyczajnej plaży, postanowiliśmy się przejść, a po drodze wstąpiliśmy do lodziarni, gdzie zamówiliśmy przepyszną zimną czekoladę i podładowaliśmy trochę telefon ;)

Liebster Award - pytania i odpowiedzi ;)

Już po raz drugi zostaliśmy nominowani do udziału w jedynym internetowym łańcuszku jaki tolerujemy ;) A to wszystko za sprawą Moniki z bloga Podróżowisko.pl :) Ponownie sporo czasu spędziliśmy debatując nad poprawnymi odpowiedziami i właściwymi pytaniami ;) 


Czym jest Liebster Award?
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

1. Skąd pomysł na nazwę bloga?
Nigdy nie przywiązywałam zbyt dużej wagi do nazwy naszego bloga, a pomysł był dość spontaniczny ;) „Zakochani w podróży” można rozumieć na dwa sposoby i oba są poprawne, bo jesteśmy zakochani zarówno w podróży jak i w sobie nawzajem ;) 

2.     Bez czego nie ruszasz na wyprawę?
Bez mojego Michała, który jest dla mnie największym wsparciem w podróży. Poza tym obydwoje nie wyobrażamy sobie samodzielnych podróży, lubimy mieć wspólne wspomnienia z wielu miejsc na świecie i przeżywać wspólnie niezwykłe przygody;)

3. Który wyjazd najbardziej zapadł Ci w pamięć i dlaczego?
Był to z pewnością nasz pierwszy autokarowy EuroTrip – Bolek 2012. Mieliśmy po 17 lat i wyruszyliśmy w naszą pierwszą podróż życia, spaliśmy na karimatach pod gołym niebem, codziennie byliśmy w innym miejscu, nie było czasu na nudę ;) Zawitaliśmy aż do 7 państw! Jednym z nich była Portugalia, gdzie mieliśmy okazję spędzić wspaniały dzień nad Oceanem. Każdy następy autokarowy Trip porównywaliśmy do tego pierwszego i zawsze uważaliśmy, że był on najlepszy ;) 

4. Co byś zrobił(a) z milionową wygraną w totolotka?
Kupilibyśmy sobie domek, w którym moglibyśmy planować nasze kolejne podróże ;)

5. Jaka jest Twoja ulubiona książka podróżnicza?
Nie mam ulubionej książki podróżniczej, bo jeśli chodzi o książki to wolę trochę inny gatunek ;) 

6. Najdziwniejsza rzecz, jaką zjadłeś(aś)?
Opuncje zerwane prosto z kaktusa… Wiem, że może dla innych nie jest to nic dziwnego, ale dla mnie było to takie inne, nowe, dziwne... Choć muszę przyznać, że bardzo smaczne ;)

7. Czy jest na świecie miejsce, które Cię bardzo rozczarowało?
Paryż… Moje wyobrażenia o nim były ciut inne i na miejscu trochę się rozczarowałam, lecz to nie znaczy, że nie chciałabym tam jeszcze wrócić, może zrobiłby na mnie inne wrażenie ;)

8. Czy masz jakieś swoje miejsce na ziemi?
Nieważne jest miejsce, ważne jest to, że jesteśmy tam razem ;) Choć takim naszym miejscem zawsze będzie nasze miasto - Wrocław… lubimy do niego wracać po podróży :)

9. Słodkie lenistwo czy intensywne poznawanie nowego miejsca?
Oczywiście, że intensywne poznawanie nowego miejsca! Gdyby było inaczej, to nigdy nie pojechalibyśmy na autokarowe EuroTripy ;)

10. Co najczęściej przywozisz z podróży?
Lokalny alkohol, wiele niezwykłych przeżyć, wrażeń i historii oraz tysiące zdjęć ;)

11. Czego nauczyły Cię podróże?
Przy tym pytaniu pozwolę sobie skopiować swoją odpowiedź z poprzedniego wyzwania, bo jak na razie nie zmieniła się ona ;)
Uważamy, że podróże przede wszystkim nauczyły nas wytrwałości, wzajemnego wsparcia, współpracy oraz wspólnego pokonywania trudności i przeciwności losu, odpowiedzialności za siebie i swoją drugą połówkę. Wiadomo, że w podróży nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, spotykają nas niezbyt miłe sytuacje, z którymi musimy sobie poradzić. Podróże to prawdziwa szkoła życia, więc nie można się poddawać przy pierwszym lepszym niepowodzeniu! Nauczyły nas również pogody ducha i wiecznego optymizmu. Pokazały nam piękno otaczającego nas świata. Nauczyły nas, że trzeba doceniać to co mamy i nie zazdrościć innym. Dlatego warto podróżować!


Uff! Nie było to łatwe zadanie ;) A teraz nasze pytania:
1. Czym są dla Ciebie podróże?
2. Planujesz już jakąś podróż na przyszły rok? Jeśli tak – dokąd i dlaczego właśnie tam?
3. Jakie jest najpiękniejsze miejsce w jakim byłeś(aś)? Gdzie chciałbyś(chciałabyś) wrócić?
4. Najdziwniejsze miejsce w jakim spędziłeś(aś) noc?
5. Podróż marzeń...?
6. Jakie jest Twoje najbardziej zatrważające wspomnienie z podróży?
7. Jakie jest Twoje podejście do spontanicznych wyjazdów?
8. Najzabawniejsza historia z podróży?
9. Którą podróż wspominasz z największym sentymentem?
10. Jak zrodziła się w Tobie pasja do podróżowania?
11. Co oznacza dla Ciebie powrót do domu po długiej podróży?


Nominuję i zachęcam do zabawy:
Wolnym-krokiem z http://www.wolnymkrokiem.pl/

Bolek 2015 - dzień piętnasty

15 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos

Rano obudziło nas słońce, które nagrzewało nam namiot... byliśmy niezwykle wyspani i bardzo zadowoleni, to był jeden z najlepszych dzikusów na Bolku ;) Do pełni szczęści brakowało nam tu tylko pryszniców. Było już przed godziną 8, więc złożyliśmy namiot, spakowaliśmy śpiwory i karimaty, a następnie doczłapaliśmy się pod DUET, gdzie zjedliśmy szybkie śniadanie. Najedzeni, wzięliśmy aparat i ruszyliśmy w stronę zjawiskowej plaży Sarakiniko (którą opisaliśmy na końcu poprzedniego wpisu). O poranku wyglądała jeszcze lepiej, niż dnia poprzedniego. Kolor nieba dosłownie zlewał się z kolorem wody, a w tym wszystkim odcinały się biało-szare skały... po prostu raj! ;) 


Bolek 2015 - dzień czternasty


14 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos

Całą noc nie dawały nam spać te cholerne komary, a gdy w końcu udało nam się usnąć, koło godziny 4:30 zostaliśmy brutalnie obudzeni przez koguta piejącego za płotem... Skurczybyk piał co 10 minut, a my staraliśmy się jeszcze poleżeć do godziny 7... Byliśmy bardziej zmęczeni niż wczoraj wieczorem... Gdy poszliśmy pod autokar, Bolek zabrał Michała na szaber po melony, co choć trochę wynagrodziło nam trudy tej nocy ;)

Bolek 2015 - dzień trzynasty

13 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos

Słońce obudziło nas koło godziny 8 rano, a pierwsze co zobaczyliśmy po przebudzeniu to wspaniała plaża i ten piękny kolor wody! Wstaliśmy niespiesznie, w końcu mieliśmy spędzić tu cały dzień ;) Przed godziną 10 zjedliśmy śniadanie, następnie wskoczyliśmy w stroje kąpielowe, rozłożyliśmy ręczniki na plaży i pobiegliśmy do wody. Bawiliśmy się po prostu świetnie, a fakt, że znajdujemy się właśnie na malutkiej wysepce gdzieś na morzu Egejskim, dość daleko od kontynentu, sprawiał, że byliśmy jeszcze bardziej podekscytowani :) Nurkowaliśmy z maskami, wygłupialiśmy się, Michał pożyczył od Eweliny płetwy, było po prostu super! Raz na jakiś czas potrzebujemy przerwy od ciągłego zwiedzania i po prostu mamy ochotę tak wspaniale poleniuchować ;)


Bolek 2015 - dzień dwunasty

12 sierpnia 2015 - Grecja - Wyspa Milos

Bolek obudził nas koło godziny 5 rano... Ciężko nam było wstać, ale o 6:30 mieliśmy wejść na prom, a do portu był kawałek drogi, więc zwinęliśmy śpiwory i karimaty, a następnie ruszyliśmy w drogę! Będąc już przy autokarze spakowaliśmy wszystkie najważniejsze rzeczy, które chcieliśmy mieć przy sobie w trakcie tego 8-godzinnego rejsu, a o 6:10 weszliśmy na prom i zajęliśmy miejsce przy kontaktach ;)

Zante Ferries to jeden z przewoźników promowych w Grecji, zapewniający liczne połączenia między głównym lądem Grecji z portu Pireus a wyspami w archipelagu Cyklady: Folegandros, Ios, Kimolos, Santorini, Serifos czy Milos.

Bolek 2015 - dzień jedenasty


11 sierpnia 2015 - Grecja

Noc w porcie Pireus była naprawdę spokojna, wyspaliśmy się niesamowicie, w końcu rozłożenie karimaty na betonie to dla nas luksus ;) Wstaliśmy po godzinie 7:30, szybkie śniadanie, ubieranie, pakowanie i ruszamy spełniać marzenia! Poszliśmy w stronę dworca, choć po drodze taksówkarze proponowali nam podwózkę pod sam Akropol... po pierwsze to było nam szkoda kasy, a po drugie to zawsze na Bolku musimy zaliczyć podróż metrem ;) Kupiliśmy bilety i wsiedliśmy w linię L1, która zawiozła nas do samego zabytkowego centrum... Wysiedliśmy na stacji Monastiraki, a z daleka w oczy rzucił nam się Akropol. Ta myśl, że właśnie spełnia się nasze kolejne marzenie była po prostu wspaniała :)

Bolek 2015 - dzień dziesiąty

10 sierpnia 2015 - Grecja

Wstaliśmy o godzinie 7 rano i musimy przyznać, że w porcie spało nam się wspaniale ;) Zjedliśmy śniadanie, umyliśmy się w kraniku i powoli szykowaliśmy się do dalszej drogi, a już tak niewiele zostało nam do wymarzonych Aten :)

Port nad Zatoką Maliakos , Stilida

Bolek 2015 - dzień dziewiąty

9 sierpnia 2015 - Grecja

Wstaliśmy o godzinie 8 rano i zaczęliśmy dzień od gorącej kąpieli. Kempingi są cudowne! Niestety musieliśmy opuścić go przed godziną 11, dlatego po śniadaniu podładowaliśmy telefony i aparaty, a o 10:40 wyjechaliśmy z kempingu i zatrzymaliśmy się w pobliskim miasteczku koło nieczynnego w niedzielę Lidla ;) 

Kalambaka – miasto w Grecji, położone w regionie Tesalia. Miasto leży u podnóża masywu górskiego Meteorów, na szczytach którego znajduje się grupa prawosławnych klasztorów (monastyrów), wpisanych wraz z całym masywem na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO.


Bolek 2015 - dzień ósmy


8 sierpnia 2015 - Grecja

To była naprawdę ciężka noc jazdy... Na dodatek w końcu przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się w naszej wymarzonej Grecji! Już nie mogliśmy się doczekać tego, co na nas tu czeka, co nas spotka... Zmieniała się również strefa czasowa (+1h), był to pierwszy raz gdy znaleźliśmy się właśnie w tej strefie, bo do tej pory będąc w Anglii, czy Portugalii jedynie odejmowaliśmy sobie godzinę ;) O godzinie 7:50 wjechaliśmy na kemping Vrachos, znajdujący się zaraz przy przepięknych, górskich Monastyrach. Kemping był całkiem fajny, schludne łazienki, basen, wspaniała lokalizacja... i gdyby nie to, że Bolek wykupił nam miejsca "pod daszkiem", żeby zaoszczędzić, to wszystko byłoby idealnie ;) Nie mogliśmy nigdzie rozłożyć namiotów, bo nie zostało nam przydzielone na nie miejsce... No cóż, przynajmniej były prysznice!

Bolek 2015 - dzień siódmy


7 sierpnia 2015 - Macedonia

W nocy podobno trochę padało, ale osłonięci przez drzewo spaliśmy jak zabici do godziny 8 rano ;) Zjedliśmy szybkie śniadania, umyliśmy się wodą z węża ogrodowego i koło godziny 9 ruszyliśmy na podbój miasta, które już podczas wczorajszego spaceru do sklepu po prostu nas zachwyciło!

Bolek 2015 - dzień szósty

6 sierpnia 2015 - Kosowo/Macedonia

Nocka w autokarze minęła nam dość szybko i spokojnie. Byliśmy naprawdę zmęczeni, więc nie mieliśmy żadnych problemów z zaśnięciem. Przed wjazdem do Kosowa mieliśmy jeszcze krótki postój na poranną toaletę, a o godzinie 8:20 byliśmy już na granicy. Celnicy wbili nam Kosowskie pieczątki wjazdowe i bardzo szybko przepuścili nas dalej. 

Kosowo to terytorium sporne w południowej Europie ze stolicą w Prisztinie. Ogłosiło swoją niepodległość 17 lutego 2008 jako Republika Kosowa. Kraj ten jest uznawany przez 105 ze 193 państw członkowskich ONZ, 23 z 28 Unii Europejskiej i 24 z 28 NATO, jednakże formalnie jest państwem nieuznawanym. Od zakończenia wojny domowej był to protektorat administrowany przez ONZ (Tymczasowa Misja Administracyjna Narodów Zjednoczonych w Kosowie, szeroko znana pod angielskim skrótowcem UNMIK) przy pomocy wojsk NATO (KFOR). Władze Serbii, które uważają Kosowo za prawną część terytorium Serbii i są w tej kwestii popierane przez część państw, stosują nazwę Prowincja Autonomiczna Kosowo i Metochia. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego i zgodnie z rezolucjami ONZ Kosowo jest postrzegane przez jedne państwa jako część Serbii, a przez inne jako osobne państwo. Kwestię zgodności deklaracji niepodległości Kosowa z prawem międzynarodowym jednoznacznie ustalił Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze 22 lipca 2010, opiniując głosami 10:4, że deklaracja niepodległości nie była nielegalna, ponieważ nic w prawie międzynarodowym nie zabrania takich deklaracji. Zmiany statusu Kosowa nie udało się uzgodnić na forum ONZ ani w wyniku międzynarodowej mediacji. Na przeprowadzonej 17 lutego 2008 sesji parlamentu Kosowa w Prisztinie zadeklarowano zerwanie dotychczas istniejących związków z Serbią i ogłoszono niepodległość kraju. Według stanu z 11 lutego 2014 na arenie międzynarodowej Kosowo zostało uznane przez 105 państw (oraz, bez wzajemności, przez Tajwan). Do 1992 władze Jugosławii używały w Kosowie flagi Albanii z żółtą gwiazdą w lewym, górnym rogu. Do 17 lutego 2008 Kosowo nie posiadało własnej flagi.


Bolek 2015 - dzień piąty

 

5 sierpnia 2015 - Serbia

Na terenie fabryki spało się nam naprawdę dobrze, niestety nasz sen przerwał po godzinie 6 rano jeden z jej pracowników... Okazało się, że w miejscu, w którym wczoraj kazano nam zaparkować, nie wolno jednak parkować. Pan Tadziu był zmuszony przeparkować DUET, a my z naszymi karimatami przenieśliśmy się na trawnik. Na trawniku nie spało się już tak dobrze, poszliśmy więc umyć się w kraniku, a następnie zjedliśmy śniadanie - spaghetti!

Bolek 2015 - dzień czwarty


4 sierpnia 2015 - Serbia

Przed godziną 6 rano obudził nas Bolek. Dzięki temu mieliśmy sporo czasu by umyć się w pobliskim kraniku, a trzeba przyznać, że urządziliśmy sobie tam prawdziwy prysznic ;) Patrząc z rana na twierdzę, mogliśmy śmiało powiedzieć, że w nocy zrobiła na nas o wiele lepsze wrażenie, choć i tak była piękna. Po zrobieniu ostatniego zdjęcia w Belgradzie, wsiedliśmy do autokaru i o godzinie 7 wyruszyliśmy do Smedereva.

Bolek 2015 - dzień trzeci

3 sierpnia 2015 - Węgry/Serbia

Tej nocy burza jednak nas ominęła, komary nas nie pogryzły, więc możemy uznać, że noc była naprawdę udana. Kolejny raz miejscówka nad Balatonem nas nie zawiodła ;) Wstaliśmy o godzinie 6:30, spakowaliśmy śpiwory, złożyliśmy namiot i poszliśmy pod DUET na śniadanie. Po śniadaniu przepakowaliśmy torby, a następnie poszliśmy jeszcze na chwilkę na plażę. 


Bolek 2015 - dzień drugi

2 sierpnia 2015 - Słowacja/Węgry

O godzinie 6 obudził nas drobny deszcz, lecz była to niezwykle spokojna i udana noc. Było trochę zimno, dlatego usiedliśmy przy zadaszonych stolikach, przykryliśmy się śpiworami i do godziny 7:15 czekaliśmy aż Pan Tadziu otworzy DUET. Rozpadało się trochę mocniej, więc gdy tylko mogliśmy wejść do autokaru, od razu przebraliśmy się w cieplejsze ciuchy. W pobliżu był kranik, szybko się umyliśmy, zjedliśmy śniadanie i o godzinie 9 ruszyliśmy do Bratysławy :)


Bolek 2015 - dzień pierwszy

Jeszcze miesiąc temu szykowaliśmy się do wyjazdu, robiliśmy ostatnie zakupy, sprawdzaliśmy, czy wszystko mamy, czytaliśmy o miejscach, do których pojedziemy, a teraz... jest już po wszystkim! Aż trudno uwierzyć, że ten miesiąc minął nam w tak błyskawicznym tempie. Wróciliśmy bogatsi o nowe przeżycia i doświadczenia, z dorobkiem kolejnych tysięcy zdjęć i niezwykłych wspomnień, które nie dadzą nam o sobie zapomnieć, a które powracając wywołają u nas śmiech lub tęsknotę za tym co już minęło. Czas zacząć wspominać!

1 sierpnia 2015 - Polska/Czechy/Słowacja

Pobudka o godzinie 4:30 nie należała do łatwych, lecz ta świadomość, że dziś żegnamy się z naszym domem i łóżkiem, że jedziemy wspólnie przeżyć kolejną przygodę życia, napawała nas ogromnym optymizmem. Ostatnie domowe śniadanko, ostatnia kąpiel w wannie, czas dopakować ostatnie rzeczy i ruszamy! O godzinie 7:30 byliśmy już na Niskich Łąkach. Widok DUETu wywołał u nas ogromne uśmiechy, euforię i ciekawość, co tym razem przeżyjemy, co nas spotka. 
Wybraliśmy miejsca w autokarze, pożegnaliśmy się z Marty Mamą, z naszym Mordkiem i ruszyliśmy na dworzec Nadodrze, gdzie czekała reszta Bolkowej grupy. 


London Transport Museum


Nasz wspólny pobyt w Londynie powoli dobiegał końca, więc żeby nie siedzieć bezczynnie w domu, postanowiliśmy odwiedzić muzeum, które bardzo nas zaciekawiło - Muzeum Londyńskiego Transportu :) Zaplanowaliśmy więc trasę i ruszyliśmy w drogę! Muzeum niestety jest płatne, ale jako studenci dostaliśmy zniżkę ;)

Shree Swaminarayan Mandir Kingsbury i Silver Jubilee Park w Londynie

Któregoś dnia naszego pobytu w Londynie postanowiliśmy, że pójdziemy przejechać się autobusem linii 302 z Marty Tatą i od razu zahaczymy o park, który parę razy mijaliśmy. Był już wieczór, lecz nie było jeszcze zbyt ciemno, cieszyło nas to, bo z parku wspaniale widać Wembley. 


Cardiff


5 lipca 2015 roku, gdy o godzinie 4:30 zadzwonił budzik, naprawdę ciężko było nam zwlec się z łóżek... nie mogliśmy jednak odpuścić, bo już o godzinie 7 mieliśmy wyjechać do Cardiff. Jechał z nami również  Marty Tata, tak więc w trójkę, bardzo niewyspani poszliśmy na przystanek i autobusem linii 52 dojechaliśmy na dworzec autokarowy w Londynie - Victoria Coach Station, skąd wsiedliśmy w piętrowego MegaBusa. Zajęliśmy miejsca na górze, na samym przodzie i "pełni energii" ruszyliśmy w drogę do Walii :)

St Dunstan-in-the-East i Cmentarz w Nunhead

Kolejny dzień zwiedzania Londynu postanowiliśmy spędzić w miejscach cichych i spokojnych, choć zahaczyliśmy również o centrum... Chcieliśmy również poznać i na własnej skórze odczuć klimat starego angielskiego cmentarza. W internecie wyszukaliśmy dwa, ciekawe dla nas miejsca i po zaplanowaniu trasy ruszyliśmy w dość długą drogę ;)


BAPS Shri Swaminarayan Mandir i Stadion Wembley w Londynie

Dość długo przeglądaliśmy różnego rodzaju strony internetowe, by znaleźć kolejne ciekawe miejsce w Londynie... Był bardzo upalny dzień, więc nie chcieliśmy oddalać się za bardzo od domu, bo wykupiliśmy sobie bilet jedynie na autobusy. I nagle trafiliśmy na przepiękną hinduską świątynie, dosłownie pół godziny drogi od nas! Zabraliśmy więc wszystkie potrzebne nam rzeczy (aparaty, Oysterki), zaplanowaliśmy trasę i ruszyliśmy w drogę!


BAPS Shri Swaminarayan Mandir w Londynie – mandir (świątynia hinduska) w dzielnicy Neasden (która stanowi część londyńskiej gminy Brent) w północno-zachodnim Londynie, niedaleko nowo wybudowanego narodowego stadionu Wembley. Jest to pierwsza tradycyjna świątynia hinduistyczna w Europie w przeciwieństwie do świątyń, które powstały w budynkach przekształconych na ten cel. Opłacona przez hindusów z nurtu Akszar Puruszottam Swaminarajan Sanstha, pochodzącego z tradycji Swaminarayan założonej przez Bhagawana Swaminarajan, zbudowana została w ciągu 5 lat. Uroczyste otwarcie miało miejsce 20 sierpnia 1995. Ówcześnie był to największy hinduistyczny mandir w Europie.


Imperial War Museum i Trafalgar Square w Londynie

28 czerwca 2015 r. był wyjątkowo chłodnym i deszczowym dniem... właśnie dlatego postanowiliśmy wybrać jedno mniej znane, darmowe muzeum i spędzić ten dzień w miejscu  zadaszonym ;) Nasz wybór padł na muzeum wojenne, więc Michał był niezwykle podekscytowany ;) Obiecał mi jednak, że niedługo odwiedzimy inne muzeum, które bardzo chciałam zobaczyć. Za pomocą aplikacji Google Maps zaplanowaliśmy trasę podróży i ruszyliśmy w drogę!


Katedra św. Pawła i Regent’s Park w Londynie

Kolejny dzień postanowiliśmy spędzić w bardziej turystycznych miejscach Londynu. Zaplanowaliśmy, że obowiązkowo pochodzimy po jakimś parku i zobaczymy Katedrę św. Pawła. Ja widziałam ją wiele lat temu, lecz Michał jeszcze nie miał okazji, bo za każdym razem brakowało nam czasu ;) Załadowaliśmy nasze karty Oyster biletem tylko na autobusy, więc czekała nas długa podróż podczas której mogliśmy po raz kolejny podziwiać miasto :)


Gladstone Park w Londynie

26 czerwca 2015 r. wyruszyliśmy w naszą kolejną podróż Ryanairem do Londynu. Tym razem wylądowaliśmy na lotnisku Stansted. Od początku postanowiliśmy, że wszystkie miejsca "must-see" będziemy odwiedzać tylko przy okazji, będąc w drodze do tych mniej znanych... Bo podczas tego dość długiego pobytu w Londynie chcemy odkryć miejsca mniej znane zwykłym turystom. Nie mogliśmy doczekać się tej przygody! :) Tym razem spędzimy tu dość sporo czasu, dlatego też nie będziemy opisywać każdego dnia, bo czasami nie będziemy się nigdzie ruszać ;)

Wilczy Wąwóz 2015


Dzień 11 czerwca 2015 r. postanowiliśmy spędzić aktywnie. Już od dawna planowaliśmy jakiś nieduży wypad w góry, ale za każdym razem pogoda płatała nam figle i byliśmy zmuszeni zmieniać plany. Lecz tego dnia się nie poddaliśmy, spakowaliśmy Mordka do bagażnika, Marty rodziców wcisnęliśmy na tylne siedzenie naszej Corsy i ruszyliśmy do Czech! Jak zwykle z opóźnieniem, ale to pomińmy ;)

Zamek Kliczków 2015


Dnia 6 czerwca 2015 roku, korzystając z przepięknej, wręcz upalnej pogody, wybraliśmy się na rodzinną wycieczkę do Zamku w Kliczkowie. Był to dla nas relaks przed egzaminami zawodowymi, które powoli się zbliżają ;) 

Częstochowa 2015


Gdy nieubłaganie zbliżał się maj, a wraz z nim nasze matury, tuż przed samym zakończeniem roku szkolnego mieliśmy jechać na klasową pielgrzymkę do Częstochowy.

Pokaż mi Londyn, cz.4 - czas powrotu...




Ten dzień zaczął się dla nas dość wcześnie, bo o godzinie 3 rano... Dokończyliśmy się pakować, sprawdziliśmy, czy aby na pewno wszystko mamy i z wielkim żalem ruszyliśmy na przystanek autobusowy. Przy okazji mieliśmy możliwość podziwiania nocnego Londynu.  Tak jak w styczniu, dojechaliśmy do Marble Arch i tam czekaliśmy na naszego EasyBusa. Niestety nie udało nam się wsiąść do wcześniejszego, bo mieli komplet miejsc. Było strasznie zimno, jednak czas szybko minął i już po chwili siedzieliśmy w naszym autokarze, który odjeżdżał o godzinie 5:28. Tak bardzo nie chcieliśmy wracać... 

Pokaż mi Londyn, cz.3

Trzeciego dnia naszego rodzinnego pobytu w Londynie postanowiliśmy, że podobnie jak w styczniu, wybierzemy się na przeprawę kolejką nad Tamizą. Nie ociągając się długo, ruszyliśmy w drogę! :)

Wsiedliśmy w metro na stacji Willesden Green – naziemna stacja metra w Londynie, położona w dzielnicy Brent. Została otwarta w 1879 jako część Metropolitan Line, której pociągi zatrzymywały się na niej do 1940 (obecnie przejeżdżają bez zatrzymania). W latach 1939-1979 leżała na trasie Bakerloo Line, a następnie została włączona do Jubilee Line. Stacja pełni rolę północnego krańca dla wielu pociągów tej linii, zwłaszcza w godzinach szczytu. Rocznie korzysta z niej ok. 8,5 mln pasażerów. Leży na granicy drugiej i trzeciej strefy biletowej. Ta stacja jest już przez nas traktowana jako "nasza stacja" ;)


Pokaż mi Londyn, cz.2

Drugiego dnia naszego pobytu w Londynie wstaliśmy około godziny 8. Zjedliśmy śniadanie i  w drogę! Tego dnia postanowiliśmy, że będziemy poruszać się w większości tylko autobusami, by móc popodziwiać miasto. Udało nam się usadowić u góry na samym przodzie ;) Nasza podróż trwała około 40 minut, więc mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by próbować odgadnąć w którą stronę skręci kierowca naszego autobusu i by zachwycać się widokami.


Pokaż mi Londyn, cz.1


16 kwietnia 2015 r., czyli w 20 urodziny Michała, wybraliśmy się po raz kolejny do Londynu... Tym razem był to bardziej rodzinny wyjazd, bo oprócz nas pojechali również Michała rodzice i Marty Mama, a Tata Marty czekał już na naszą paczkę na miejscu :)

Wrocław - Pergola i Hala Stulecia

Dziś chcielibyśmy Wam przedstawić miejsce, które naszym zdaniem, idealnie nadaje się na sesję zdjęciową, czy spotkanie ze znajomymi. Jest to jedno z miejsc kulturalnych Wrocławia, w którym odbywa się wiele imprez i wydarzeń. Zapraszamy na wycieczkę po Pergoli i okolicach!


Hala Stulecia (Hala Ludowa) – hala widowiskowo-sportowa znajdująca się we Wrocławiu, w dzielnicy Śródmieście, na osiedlu Zalesie, w parku Szczytnickim. Wzniesiona w latach 1911–1913 według projektu Maxa Berga, w stylu ekspresjonistycznym. Powstanie Hali, najsłynniejszego dzieła wrocławskiego modernizmu, związane było z setną rocznicą wydania we Wrocławiu przez Fryderyka Wilhelma III odezwy Do mojego ludu (An Mein Volk) z 17 marca 1813 roku, wzywającej do powszechnego oporu przeciwko Napoleonowi Bonaparte.
W 2006 roku hala została uznana za obiekt światowego dziedzictwa UNESCO. Wpisana do rejestru zabytków w 1962 oraz ponownie w 1977, wraz z zespołem architektonicznym obejmującym m.in. Pawilon Czterech Kopuł, Pergolę i Iglicę.
Obecnie Hala i jej okolice są bardzo licznie odwiedzane przez wrocławian i turystów nie tylko ze względu na samą Halę, ale także na bliskość Pergoli z Fontanną Multimedialną, Ogrodem Japońskim oraz ZOO.


Wyjazd w góry 2012 - Biskupia Kopa


Szóstego dnia naszego pobytu w Pokrzywnej postanowiliśmy, że zdobędziemy najwyższy szczyt Gór Opawskich - Biskupią Kopę (890m), która jest jednocześnie najwyższym wzniesieniem województwa opolskiego. Pokrzywna jest jedną z dwóch baz wypadowych do zdobywania Biskupiej Kopy. Drugą bazą jest znajdujący się w pobliżu Jarnołtówek.

Wyjazd w góry 2012 - Kłodzko


Piąty dzień naszego pobytu w Pokrzywnej rozpoczęliśmy od wypożyczenia kajaku :) Zaraz po śniadaniu poszliśmy nad jezioro i wybraliśmy ten, który najbardziej nam odpowiadał. Jeszcze nigdy nie pływaliśmy kajakiem, wiec byliśmy bardzo podekscytowani. Oczywiście Michał stwierdził, że nie potrzebujemy dwóch wioseł i męczył się sam ;) To naprawdę fajny pomysł na spędzenie wolnego czasu, było naprawdę ekstra!  

Wyjazd w góry 2012 - Kąpielisko Leśne i Interaktywny Park Edukacji i Rozrywki ROSENAU Zaginione Miasto

Czwarty dzień naszego pobytu w Sudetach postanowiliśmy spędzić w Pokrzywnej, korzystając z tego, że mamy wejściówki do parku linowego oraz możliwość wypożyczenia roweru wodnego :) Chcielibyśmy na wstępie zaznaczyć, że byliśmy w Pokrzywnej w roku 2012, gdy cały Ośrodek, park rozrywki i teren dookoła kąpieliska dopiero się rozbudowywał. Teraz wygląda to zupełnie inaczej :)
Postanowiliśmy zacząć dzień od roweru wodnego i w tym celu udaliśmy się nad Kąpielisko Leśne - położone wśród drzew, przegrodzone stalowym mostkiem, jest uznawane za największą atrakcję Pokrzywnej. Swym wielkim urokiem wabi do dziś wszystkich amatorów kąpieli i letniego wypoczynku nad wodą. 
Pierwszy raz pływaliśmy takim rowerem razem... Mieliśmy przy tym sporo zabawy i śmiechu, do momentu, gdy wpłynęliśmy w glony, które uniemożliwiły nam pedałowanie... Nie było to ciekawe... Woda już wcześniej dostawała nam się do roweru, lecz teraz robiła to jakoś szybciej, a na dodatek nie możemy płynąć... Już zaczęłam panikować, jednak Michałowi udało się nas jakoś doprowadzić do brzegu ;) Wymieniliśmy więc rower i tym razem starannie omijaliśmy glony ;)


Wyjazd w góry 2012 - Jezioro Nyskie i Złoty Potok


Trzeciego dnia naszego pobytu w Sudetach pogoda nie była zachwycająca... Po śniadaniu postanowiliśmy, że wybierzemy się nad Jezioro Nyskie, aby nie marnować dnia. Podczas naszej podróży z pogodą było naprawdę różnie, uciekając przed deszczem mieliśmy przed sobą słońce, a czasami wjeżdżaliśmy w deszcz i temperatura na zewnątrz automatycznie spadała o parę stopni... Po dotarciu na miejsce widok ulewy, przed którą uciekaliśmy, po prostu powalił nas na kolana... Wygląda nieziemsko!

Wyjazd w góry 2012 - Spacer żółtym szlakiem...


10 lipca 2012, czyli nasz drugi dzień pobytu w Sudetach. Obudziło nas wspaniałe słońce, więc pogoda zapowiadała się naprawdę dobrze. Rano poszliśmy na śniadanie do Karczmy, a następnie posiedzieliśmy na naszym tarasie i graliśmy w piłkę. To miejcie było cudowne, nie mogliśmy się nim nacieszyć :)

Wyjazd w góry 2012 - Ośrodek ZŁOTY POTOK


W lipcu 2012 roku wybraliśmy się z moimi rodzicami w Sudety, by trochę odpocząć od zanieczyszczonego, miejskiego klimatu. Nasz wybór padł na Pokrzywnę, znajdującą się w samym sercu Gór Opatowskich. Przeglądając w internecie zdjęcia, planowaliśmy jak spędzimy ten tydzień, a nie zamierzaliśmy leniuchować ;)

Myślibórz 2012


W maju 2012 roku wybraliśmy się na dwudniową wycieczkę szkolną do Myśliborza w pobliżu Jawora. Zakwaterowani byliśmy w Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa "Salamandra", gdzie zaraz po przyjeździe mieliśmy różnego rodzaju zajęcia. Nie były one zbyt ciekawe ;)

Zamek w Pszczynie i Dąbrowa Górnicza

24 maja 2012 roku wybraliśmy się na szkolną wycieczkę do Zamku w Pszczynie oraz do Dąbrowy Górniczej. Nie przepadamy za wycieczkami organizowanymi przez szkołę, jednak była ona darmowa... No jak moglibyśmy nie skorzystać? ;) 

Zamek w Pszczynie – dawna rezydencja magnacka w Pszczynie (niem. Pless) na Górnym Śląsku, powstała w XI lub XII w., od tego czasu wielokrotnie przebudowywana. W średniowieczu własność między innymi książąt opolsko-raciborskich, książąt opawskich i książąt cieszyńskich. W latach 1548–1765 należał do śląskiego rodu Promnitzów, 1765–1847 książąt Anhalt-Köthen-Pless a od 1847 książąt Hochberg von Pless z Książa. W latach 1870–1876 dokonali oni przebudowy zamku, na skutek której uzyskał on swój obecny kształt architektoniczny w stylu neobarokowym.


instagram