Pokaż mi Londyn, cz.4 - czas powrotu...




Ten dzień zaczął się dla nas dość wcześnie, bo o godzinie 3 rano... Dokończyliśmy się pakować, sprawdziliśmy, czy aby na pewno wszystko mamy i z wielkim żalem ruszyliśmy na przystanek autobusowy. Przy okazji mieliśmy możliwość podziwiania nocnego Londynu.  Tak jak w styczniu, dojechaliśmy do Marble Arch i tam czekaliśmy na naszego EasyBusa. Niestety nie udało nam się wsiąść do wcześniejszego, bo mieli komplet miejsc. Było strasznie zimno, jednak czas szybko minął i już po chwili siedzieliśmy w naszym autokarze, który odjeżdżał o godzinie 5:28. Tak bardzo nie chcieliśmy wracać... 


Droga była dość senna, dlatego nie dłużyła się nam. Na lotnisko Luton dojechaliśmy na czas. Do zamknięcia bramek mieliśmy 40 minut, lecz i tak wszystko musieliśmy robić w pośpiechu... a wszystko przez te gigantyczne kolejki! Na dodatek Marty Mama miała przebój na odprawie biletowo-bagażowej... musiała odpakować ładnie zapakowany prezent i do tego jeszcze dokupić woreczki za  £1! Co za szalony wyjazd... Zaraz po odprawie pokazał się numer wyjścia, do którego mieliśmy się skierować. Ruszyliśmy do niego szybko, żeby nie wejść do samolotu jako ostatni. I chociaż tu nam się udało ;) Weszliśmy na pokład jako jedni z pierwszych i zajęliśmy doskonałe miejsca :) Odlot - 7:50.






Pomimo tego, że był to 13 lot Marty, a 9 Michała to te widoki chyba nigdy nam się nie znudzą! Choć wiadomo, po pierwszej ekscytacji tym, że znowu lecimy, nadeszła nuda i odliczanie czasu do lądowania ;)










Gdy pilot ogłosił, że zbliżamy się do Wrocławskiego Lotniska od razu zaczęliśmy wypatrywać znajomych nam widoków. I udało się! Wrocław rozpoznamy chyba z każdej perspektywy. A może to zasługa Sky Towera? ;)

Wrocław

Wrocław

Wrocław - Sky Tower
Przelatywaliśmy również nad domem Michała w Radwanicach pod Wrocławiem :)

Radwanice


Sky Tower



Był to naprawdę ekscytujący lot! Pierwszy raz mieliśmy tak doskonałą pogodę, a co za tym idzie, doskonałe widoki na nasze miasto. Choć i tak było nam smutno, że musieliśmy pożegnać Londyn... Ale spokojnie... już niedługo wrócimy! ;)


Jednak po powrocie do Wrocławia nie zakończyła się nasza podróż... musieliśmy jeszcze odebrać naszego Mordka z Radwanic, gdzie podczas naszej nieobecności opiekowała się nim Babcia Michała oraz jego siostra Julka :) Zostaliśmy również zaproszeni na przepyszne gołąbki! Podczas obiadu dowiedzieliśmy się, że nasz Morduś wcale nie tęsknił, bo miał tu prawdziwy raj. Sami zobaczcie ;)

Komentarze

  1. Piękne zdjęcia w 100% odzwierciedlają real. Babcia Zosia tęskni za Mordkiem na którego wołała ,,poldek" a on się jej słuchał :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękujemy wszystkim za komentarze! Jest nam bardzo miło, że czytacie naszego bloga :)

instagram