Święta 2015 w Londynie
Od Świąt Bożego Narodzenia minęło już trochę czasu, ale z pewnością zostaną one w naszej pamięci na długo. Pierwszy raz spędziliśmy święta poza naszym Wrocławiem, wsiedliśmy w samolot i ruszyliśmy do jedynego miasta, w którym czujemy się jak w domu... do Londynu!
24 grudnia 2015 - Wigilia Bożego Narodzenia
Ciężko było wstać o godzinie 3 rano, byliśmy niewyspani, lecz niezwykle podekscytowani... Już dziś mieliśmy znaleźć się znowu w Londynie! Po godzinie 5 byliśmy na lotnisku, jak zwykle mieliśmy więcej czasu, więc na spokojnie przeszliśmy odprawę, a następnie weszliśmy na pokład samolotu linii WizzAir, by o godzinie 6:05 wylecieć w stronę lotniska Luton. O ile przyjemniej się podróżuje, gdy miejsca w samolocie są przydzielane i nikt się nie przepycha, nie biegnie w stronę samolotu. Stanowczo wzrosła kultura pasażerów, choć i tak znaleźli się tacy, którzy zamiast najpierw zająć miejsce, by nie blokować przejścia, żeby każdy mógł spokojnie przejść, rozstawili się na środku, ściągali kurtki, ładowali swoje torby do luków, jakby miało im miejsca zabraknąć... No cóż, nigdy nie będzie idealnie ;)
Lot minął nam naprawdę szybko i przyjemnie, a lądowanie to była po prostu bajka! Jeszcze nigdy podczas naszych lotów pilot tak delikatnie nie posadził samolotu na ziemię :) Będąc już na lotnisku spodziewaliśmy się sporych kolejek do kontroli paszportowej, lecz zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni... Na Luton było prawie pusto! Poszliśmy więc w stronę EasyBusa i udało nam się załapać na wcześniejszy kurs do Londynu. Jak cudownie było znowu się tu znaleźć! Gdy wysiedliśmy na Marble Arch od razu ruszyliśmy w stronę metra, by wsiąść w Central Line jadącą w stronę nowego mieszkania Marty rodziców. Wysiedliśmy na stacji Perivale, która od tej pory miała być naszą stacją i poszliśmy w stronę domu :)
Z Marty mamą spotkaliśmy się zaraz niedaleko stacji metra, zapoznała nas z okolicą i pokazała nam najszybszą drogę do domu, w którym czekał już tata :) Po przywitaniu, zjedzeniu obiadu i szybkim rozpakowaniu, poszliśmy na zakupy do pobliskiego marketu Sainsbury's. Od razu widać było kto z obsługi obchodzi święta Bożego Narodzenia, bo mieli na sobie różnego rodzaju świąteczne sweterki, czapki. Wyglądało to naprawdę fajnie :)
Święta Bożego Narodzenia w Wielkiej Brytanii rozpoczynają się 24 grudnia, czyli dokładnie tak samo jak w Polsce, lecz dzień ten nie ma tak rodzinnego i symbolicznego znaczenia jak w naszym ojczystym kraju. W wigilijny wieczór dzieci zawieszają na kominku lub łóżkach specjalne, bożonarodzeniowe skarpety z nadzieją, że następnego dnia znajdą w nich prezenty od Świętego Mikołaja, a w zamian zostawiają dla Mikołaja bakaliowe babeczki i wiśniówkę, a towarzyszącemu mu reniferowi - marchewki. Dorośli zaś często spędzają Wigilię w gronie przyjaciół na zabawie w pubach. My pozostaliśmy jednak wierni naszej tradycji i przygotowaliśmy tradycyjną Wigilię :) Co prawda musieliśmy trochę poczekać, aż tata wróci z pracy, ale nie przeszkadzało nam to. Usiedliśmy razem do stołu, podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy kolację i otworzyliśmy prezenty :)
25 grudnia 2015 roku - Boże Narodzenie
Tego dnia wyspaliśmy się chyba za wszystkie czasy! Ciężko nam było zwlec się z łóżka, a później wyjść z domu... lecz nie mogliśmy do końca zmarnować tego dnia! 25 grudnia w Anglii nie kursuje żadna komunikacja miejska. Można skorzystać jedynie z TAXI, które tego dnia ma "świąteczne" ceny ;) Do kościoła mieliśmy zbyt daleko, więc postanowiliśmy przejść się na spacer po okolicy.
Dotarliśmy do Grand Union Canal, który jest częścią brytyjskiego systemu kanałów. Główne koryto zaczyna się w Londynie, a kończy w Birmingham, jego długość wynosi 137 mil (220 km). Na całej długości posiada 166 śluz. Jego odnogi docierają do miejsc takich jak: Leicester, Slough, Aylesbury, Wendover i Northampton.
Po wyjściu z kanału trafiliśmy do bardziej hinduskiej części okolicy. Natrafiliśmy również na nowo wybudowany Mandir - Shri Vallabh Nidhi Mandir. Przeszliśmy się więc dookoła tej niezwykłej budowli, podziwiając dokładność hindusów.
Wracając do domu znów przeszliśmy przez Grand Union Canal, a następnie wstąpiliśmy do sklepu, by kupić karty do gry. Spacer był naprawdę udany, poznaliśmy okolicę i czuliśmy się w niej naprawdę fajnie :)
Do późna graliśmy w karcianego Remika, planowaliśmy również trasę zwiedzania na następny dzień. Chcieliśmy jak najlepiej poczuć świąteczną atmosferę w Londynie :)
26 grudnia 2015 roku - Boże Narodzenie (drugi dzień)
Popołudniową porą poszliśmy na autobus jadący w stronę stacji metra linii Jubilee Line po drodze podziwiając widoki. Gdybyśmy mogli, to cały dzień spędzilibyśmy na górze autobusu, poznając Londyn :)
Do metra wsiedliśmy przy doskonale nam już znanym stadionie Wembley, lecz i tak nie udało nam się oprzeć przed choćby jednym zdjęciem :)
Mieliśmy od razu kierować się w stronę Trafalgar Square, lecz nasza tęsknota za Londynem wygrała i wysiedliśmy w jednym z naszych ulubionych miejsc... pod Pałacem Westminsterskim :) Jak cudownie było znów się tu znaleźć...
Następnie stwierdziliśmy, że pieszo dojdziemy w stronę Trafalgar Square, w końcu doskonale znamy drogę ;) Minęliśmy więc London Eye i ruszyliśmy w stronę jednej z najsławniejszych choinek w Londynie :)
I oto jest! Trafalgar Square – plac w centralnym Londynie położony w dawnym miejscu stajni królewskich, upamiętniający zwycięstwo brytyjskiej Royal Navy w morskiej bitwie pod Trafalgarem (1805). Choinka już z daleka rzuciła nam się w oczy, lecz i tak musieliśmy podejść bliżej!
Od wielu lat Oslo przekazuje Londynowi szczególny prezent – bożonarodzeniową choinkę. Jest to znak podziękowania za przyjęcie norweskiej rodziny królewskiej, która wraz z rządem przebywała w Londynie podczas niemieckiej okupacji kraju w latach 1940-45.
![]() |
Widok na Big Bena. |
Na Trafalgar Square naprawdę było czuć świąteczną atmosferę. Choinka, lampki, szopka... Ale ciągle było nam mało! Ruszyliśmy więc w stronę Oxford Street, gdzie najlepiej mogliśmy odczuć magię tego dnia... W końcu dziś w Londynie był tzw. Boxing Day!
Boxing Day – święto obchodzone w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Nowej Zelandii i Australii oraz w innych krajach Wspólnoty Narodów 26 grudnia (dzień po Bożym Narodzeniu) lub w niektórych krajach na następny dzień powszedni po świętach, jeżeli 26 grudnia przypada na sobotę lub niedzielę. Nazwa święta wywodzi się od tradycyjnego, datującego się od średniowiecza zwyczaju darowania służbie lub biednym podarunków zapakowanych w pudełka. W Wielkiej Brytanii Boxing Day jest tradycyjnym dniem wielkich, poświątecznych wyprzedaży, rozgrywana jest pełna kolejka piłkarska Premier League a także niższych lig.
Szczerze mówiąc to daliśmy się porwać poświątecznym wyprzedażom, a najlepszym do tego miejscem był Primark! :) Musieliśmy pamiętać, że na godzinę 19 byliśmy umówieni z Marty tatą, który czekał na nas na Willesden Bus Garage, skąd mieliśmy pojechać z nim na przejażdżkę doskonale nam znaną linią 302. Dlatego zaraz po skończonych zakupach wsiedliśmy w autobus 98, który dojeżdża na sam garaż. Widoki z góry były ekstra, szkoda tylko, że tak ciężko zrobić zdjęcie przez szybę autobusu ;)
Szczerze mówiąc to daliśmy się porwać poświątecznym wyprzedażom, a najlepszym do tego miejscem był Primark! :) Musieliśmy pamiętać, że na godzinę 19 byliśmy umówieni z Marty tatą, który czekał na nas na Willesden Bus Garage, skąd mieliśmy pojechać z nim na przejażdżkę doskonale nam znaną linią 302. Dlatego zaraz po skończonych zakupach wsiedliśmy w autobus 98, który dojeżdża na sam garaż. Widoki z góry były ekstra, szkoda tylko, że tak ciężko zrobić zdjęcie przez szybę autobusu ;)
Do odjazdu autobusu mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc poszliśmy posiedzieć na garażu. Szczerze mówiąc to za tą okolicą też się trochę stęskniliśmy, w końcu to tu spędziliśmy nasz pierwszy wspólny pobyt w 2011 roku, jak i te kolejne. Choć nie możemy zaprzeczyć, że Perivale jest dużo spokojniejszą i ładniejszą dzielnicą od Willesden. Miło było znów usiąść na górze autobusu 302 i przejechać się najpierw w stronę Mill Hill Broadway, a następnie na Kensal Rise. W czasie wakacji dość często pokonywaliśmy tę trasę tak dla przyjemności :)
Po przejażdżce wsiedliśmy w autobus jadący prosto do domu. Byliśmy padnięci! lecz i tak już planowaliśmy kolejny, ostatni dzień naszego pobytu w Londynie...
27 grudnia 2015 roku
Dziś wstaliśmy zdecydowanie wcześniej niż dnia poprzedniego. Wzięliśmy wszystkie potrzebne nam rzeczy i ruszyliśmy w stronę przystanku autobusowego. Okazało się jednak, że musielibyśmy czekać zbyt długo, więc podjechaliśmy w stronę metra i wysiedliśmy w tym samym miejscu co wczoraj :) Postanowiliśmy więc, że zrobimy sobie parę zdjęć z budką, do której trzeba ustawiać się w kolejce, chyba nie musimy tłumaczyć dlaczego ;)
Będąc tak blisko, nie mogliśmy nie zajść pod Opactwo Westminsterskie – najważniejsza, obok katedry w Canterbury i katedry św. Pawła w londyńskim City, świątynia anglikańska. Opactwo począwszy od Wilhelma Zdobywcy (1066) jest miejscem koronacji królów Anglii, z wyjątkiem Edwarda V i Edwarda VIII, którzy nie byli koronowani. Od XIII wieku opactwo to również miejsce pochówku królów i zasłużonych osób.
Następnie skierowaliśmy się w stronę królewskiego pałacu idąc przez nasz ulubiony park - St. James's Park (park św. Jakuba), który jest najstarszym wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie.
Będąc już bliżej pałacu słyszeliśmy muzykę, a następnie zobaczyliśmy tłumy ludzi! No tak... Zmiana warty! Poszliśmy więc w stronę tego wielkiego zbiorowiska, by móc cokolwiek zobaczyć ;)
Zmiana warty pod pałacem Buckingham jest jedną z większych atrakcji turystycznych Londynu, jest także atrakcją dla samych mieszkańców miasta. Przez bramy na dziedziniec wmaszerowują, a potem odmaszerowują oddziały biorące udział w uroczystości. Piesze i konne oddziały straży królewskiej prezentują się niezwykle dumnie, a uznanie wzbudzają przede wszystkim ich ubiory i czapki („bearskins”), ważące 665 gramów i przekazywane w rodzinach często z ojca na syna. Cała uroczystość (nie licząc przemarszów w obie strony) trwa ok. 30 minut.
Bardzo chcieliśmy zobaczyć z bliska co dzieje się za potężnym ogrodzeniem pałacu, więc podjęliśmy jedną z gorszych decyzji... zaczęliśmy pchać się w ten wielki tłum, na co zmarnowaliśmy naprawdę sporo czasu, a do samego ogrodzenia i tak nie udało nam się dotrzeć ;)
Mimo wszystko i tak byliśmy zadowoleni z dzisiejszego dnia ;) Zostało nam jeszcze trochę czasu, więc ruszyliśmy w stronę centrum, by jeszcze raz przejrzeć poświąteczne wyprzedaże, a następnie wsiedliśmy w metro i pojechaliśmy do miejsca pracy Marty mamy, by razem z nią udać się na zakupy, w angielskich marketach jest parę rzeczy, których trochę brakuje nam w Polsce ;) Za to gdy będąc już w domu zabraliśmy się za pakowanie, byliśmy przekonani, że ta misja zakończy się niepowodzeniem... Lecz mając już paroletnią wprawę w upychaniu jak największej ilości rzeczy w małych torbach, osiągnęliśmy prawie niemożliwy sukces :) Tak bardzo nie chcieliśmy jeszcze wracać...
28 grudnia 2015 roku
Powroty są ciężkie, zwłaszcza jeśli wcale nie chce się wracać i gdy jest się tak niewyspanym jak my... O godzinie 3 w nocy wyszliśmy z domu, by o godzinie 4:28 wsiąść w EasyBusa jadącego na lotnisko Luton. Na lotnisku mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc poszliśmy na gorącą czekoladę... Chyba pierwszy raz spotkaliśmy się na Luton z takimi tłumami ludzi! Zbliżał się czas odlotu, a przy napisie WROCŁAW nie pojawiał się numer wyjścia... poszliśmy więc w tę samą stronę co zawsze i czekaliśmy aż wyświetli się jakaś cyfra... Dzięki temu jako jedni z pierwszych przeszliśmy odprawę i weszliśmy na pokład samolotu.
Muszę przyznać, że ten lot był dla mnie przełomowy... w ogóle się nie bałam i miałam ochotę nawet na dłuższy lot... Dlatego naprawdę najlepszym lekarstwem na przełamanie lęku przed lataniem, jest po prostu częste latanie :) Nie czytanie poradników, nie oglądanie filmów... po prostu latanie.
Godzina 11:05 - lądowanie. I znowu nasz Wrocław... powrót do szarej rzeczywistości... Ale w głowach już myśli o powrocie do Londynu ;)
Ale tlumy! Sama chcialabym kiedys wybrac sie do Londynu. Czas pokaze :)
OdpowiedzUsuńNiezle! Warto zawsze gdzieś pojechać i zobaczyć, jak tam się obchodzi święta :)
OdpowiedzUsuńLondyn znacie już doskonale - byliście tam już chyba w każdych okolicznościach ;)
OdpowiedzUsuńMy też myśleliśmy o spędzeniu Świąt Bożego Narodzenia w Londynie, ostatecznie pozostaliśmy jednak w Polsce. Do Londynu z pewnością jeszcze polecimy, ale inną porą. Fajna świąteczna relacja :)
OdpowiedzUsuń