Góra Radunia
Mając w końcu trochę czasu wolnego, postanowiliśmy, że ruszymy się gdzieś z domu. Tym bardziej, że Rudi już od dawna nigdzie nie był ;) Nie planowaliśmy długiej wycieczki, dlatego uznaliśmy, że okolice Ślęży będą idealne. Spakowaliśmy Rudego do Zafiry i 12 listopada ruszyliśmy w drogę! Podróż nie trwała długo, początkowo planowaliśmy odwiedzić nieczynny kamieniołom, lecz ostatecznie nasz wybór padł na znajdującą się zaraz obok Ślęży górę Radunię.
Zaparkowaliśmy auto na parkingu w Przełęczy Tąpadła i stąd niebieskim szlakiem ruszyliśmy w drogę. Tego dnia było tu naprawdę sporo osób lecz większość z nich wybrała przeciwny kierunek - górę Ślężę. Cieszyło nas to, bo na szlaku tylko dwa razy kogoś minęliśmy.
Jak widać nasz Rudi od początku drogi był przeszczęśliwy. Wiecie... góry, las, drzewa, szyszki, patyki... tyle atrakcji w jednym miejscu ;) Uwielbiamy patrzeć na ten szczęśliwy pyszczek. To zupełnie inny pies, niż ten, którego zobaczyliśmy w marcu w schronisku. Nadal rozpiera nas radość i duma, że daliśmy mu dom i szansę na lepsze życie :)
Radunia (573 m n.p.m.) stanowi drugi co do wielkości szczyt Masywu Ślęży. Nazwa Radunia (Radnyna) pojawiła się już w XIII wieku. Po wojnie nazwano ją Sępią Górą. Na szczycie Raduni znajduje się polana z blokami serpenitu i ograniczonym widokiem na Góry Sowie.
Góra zbudowana jest z serpenitów z domieszką magnetytu, które powodują wysoką anomalię magnetyczną, szczególnie na szczytowych skałkach. Znaleziono tu ślady pobytu człowieka z neolitu (4000 - 1700 lat p.n.e.): kamienny toporek i fragmenty naczyń kultury pucharów lejkowatych. W kilku miejscach u podnóża Raduni wyłamywano wtedy serpentynit, służący do wyrobu narzędzi.
Szczyt Raduni jest objęty ochroną jako rezerwat florystyczny "Góra Radunia". Chroni on zespół rzadkich roślin przystosowanych do swoistych warunków glebowych i klimatycznych.
Im wyżej byliśmy, tym zimniejsze powietrze i bardziej zimowe widoki. Nawet zaczął delikatnie prószyć śnieg! Sprawiło nam to naprawdę gigantyczną frajdę, bo uwielbiamy takie widoki ;)
Będąc już prawie przy szczycie zaczęło robić się trochę ślisko, a widząc stromą drogę prowadzącą na szczyt, odpuściliśmy i postanowiliśmy zawrócić. Normalnie nie zrobilibyśmy tego, bo to nie w naszym stylu, lecz teraz gdy jestem w tzw. "dwupaku", nie chcieliśmy ryzykować poślizgnięcia i upadku ;) Wycieczka i tak sprawiła nam dużo radości, więc bez żalu zaczęliśmy schodzić w dół.
Droga powrotna standardowo minęła nam dużo szybciej, postanowiliśmy również pójść na skróty dzięki czemu w ekspresowym tempie znaleźliśmy się na parkingu ;)
Gdy wsiedliśmy do auta, okazało się, że nawet nie zdążyło się w nim zbytnio ochłodzić! Było nam to naprawdę na rękę, bo pomimo ciepłych ubrań, zdążyliśmy trochę zmarznąć ;) Szczyt Raduni dopisaliśmy do naszej listy miejsc, które musimy jeszcze odwiedzić i ruszyliśmy w drogę do Wrocławia ;) Byliśmy naprawdę zadowoleni z wycieczki, a Rudi padł zmęczony w bagażniku na swoim spanku i kocyku :)
Te osniezone drzewa wygladaja slicznie!
OdpowiedzUsuń