Podsumowanie 2017 roku!

Rok 2017 minął nam w tak ekspresowym tempie... był to rok pełen niezwykłych emocji i wrażeń. Podróże ograniczyły się co prawda do kilku wycieczek po Polsce i czterech wyjazdów do Londynu, w tym jeden wyjazd samochodem przez Niemcy, Holandię, Belgię i Francję by ostatecznie spędzić święta Bożego Narodzenia wraz z rodziną oraz psem w Anglii i wrócić do domu 31 grudnia :) Było 8 lotów samolotem, sporo przejechanych kilometrów, kilka naprawdę pięknych miejsc i dużo gigabajtów niezwykłych wspomnień na karcie aparatu...
Jednak najważniejszym wydarzeniem tego roku były narodziny naszego synka Kubusia. Było to dnia 27 marca... nasz ułożony świat wywrócił się wtedy do góry nogami, a czas zaczął pędzić w mega szybkim tempie. Przekonaliśmy się, że bycie rodzicami jest ciężkie, czasem wręcz wyczerpujące, lecz daje niesamowitą siłę, motywację i radość :) Od 9 miesięcy patrzymy jak ten mały człowiek rośnie, towarzyszymy mu na każdym kroku i widzimy jak duże postępy już zrobił. Od początku próbujemy zaszczepić w nim pasję podróżnika i mamy nadzieję, że kiedyś sam z zaciekawieniem będzie spoglądał na mapę ;) 
Planów i zajęć mamy mnóstwo, co w tym roku odbiło się na naszych podróżach... Świadomie odsunęliśmy je na dalszy plan, by w przyszłości móc pokazać świat naszemu synkowi. Bo z podróży nie zamierzamy rezygnować ;) Już snujemy plany na przyszły rok, a w maju mamy zaklepany wyjazd do Chorwacji ;) Nie jest łatwo pogodzić podróże z byciem rodzicami, a zarazem studentami trzeciego roku. Mamy małe zaległości w opisywaniu naszych wspomnień z podróży na blogu, za jakiś czas z pewnością się zmotywuję, lecz na razie priorytetem jest moja praca licencjacka... 
Muszę przyznać, że jesteśmy naprawdę gigantycznymi szczęściarzami i mamy naprawdę świetne życie! Pomimo młodego wieku, uważamy się za osoby bardzo odpowiedzialne... mamy 22 lata, wspólnie realizujemy nasze plany i marzenia, tworzymy zgraną rodzinę i razem planujemy podbijać świat ;) Po prostu jesteśmy szczęśliwi, czy można chcieć czegoś więcej?

I tego samego życzymy wam! Niech nadchodzący 2018 rok będzie jeszcze lepszy i da wam dużo radości. Spełniajcie swoje marzenia, realizujcie plany, zawsze uparcie dążcie do celu! Życzymy wam dużo szalonych podróży, tanich biletów, samych pięknych kadrów i niesamowitych przeżyć. Po prostu SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :)

STYCZEŃ - Londyn
MAJ - Ślęża
CZERWIEC - Zamek Książ
LIPIEC - Lubiąż, Zieleniec
SIERPIEŃ - Dolina Baryczy
WRZESIEŃ - Warszawa, Londyn i jeszcze raz Londyn
PAŹDZIERNIK - Zamek Topacz
GRUDZIEŃ - Londyn, Stonehenge

Posty z września, października i grudnia w najbliższym czasie zapewne pojawią się na blogu ;) W planach mamy również opisanie naszej podróży samochodem do Wielkiej Brytanii oraz formalności przy przewozie psa, lecz na razie kończymy rok z tym co jest już na blogu ;)



Warszawa, czyli pierwsze Kubusiowe odwiedziny stolicy!


2 września 2017 roku to dla nas ważna data. Tego dnia Kubuś wkroczył na wyższy poziom podróżowania i odbył swój pierwszy lot samolotem! A w sumie to dwa loty jednego dnia ;) Odwiedził również swoją pierwszą stolicę!

Dolina Baryczy


Dnia 15 sierpnia wybraliśmy się na spontaniczną wycieczkę. Tak naprawdę do końca nie wiedzieliśmy gdzie zrobimy postój i co będziemy zwiedzać ;) Kierowaliśmy się w stronę Milicza, a nasz wybór ostatecznie padł na spacer wśród stawów Parku Narodowego Dolina Baryczy :)

Zieleniec - Zlot Motocyklowy

Kolejna pinezka na mapie Kubusia została postawiona w Zieleńcu ;) Dostaliśmy od znajomych propozycję wybrania się na zlot motocyklowy, więc po krótkich namysłach, zaczęliśmy planować trasę ;) Choć pogoda początkowo nam nie sprzyjała to w wyśmienitych humorach ruszyliśmy na zlot :) W drogę z nami ruszył mój przyjaciel Łukasz oraz Kacper, z tym że z tym drugim spotkaliśmy się dopiero w połowie trasy, gdyż to jedyny motocyklista z naszej gromadki. Choć nie ukrywam, że w przyszłości ja również planuję zakup jednośladu, stąd też tak wielkie zainteresowanie moto zlotem z mojej strony ;) W Zieleńcu czekali już na nas kolejni nasi znajomi, inicjatorzy pomysłu wybrania się na zlot, czyli Michał i Sandra. Ruszyliśmy na teren zlotu i tu spotkała nas pierwsza niespodzianka... 

Ale najpierw coś o Zieleńcu ;)

Zieleniec jest popularnym ośrodkiem narciarskim, na jego terenie działa blisko 30 wyciągów narciarskich. Latem jest dobrą bazą wypadową w Góry Orlickie i pobliskie Góry Bystrzyckie. Znajduje się tu schronisko PTTK „Orlica” oraz schronisko PTSM. W Zieleńcu panuje specyficzny mikroklimat (jedyny taki w Polsce) – zbliżony do alpejskiego.


Opactwo Cystersów w Lubiążu


Kolejna wycieczka Kubusia była zaplanowana dość spontanicznie... znajomi rzucili pomysł, nas nie trzeba długo namawiać, wspólnie wybraliśmy miejsce i w drogę ;) Tym razem wybór padł na Opactwo Cystersów w Lubiążu. Nasz mały podróżnik nie ma problemow z jazdą, więc podróż nie była dla nas uciążliwa :)
Opactwo cystersów w Lubiążu to jeden z największych zabytków tej klasy w Europie, będący jednocześnie największym opactwem cysterskim na świecie. Opactwo to nazywane jest arcydziełem śląskiego baroku. Na otoczone murem wzgórze klasztorne prowadzi od północy droga przechodząca przez kamienny most przerzucony nad fosą, założoną ok. 1509 roku. Jego obecny wygląd pochodzi z roku 1710, kiedy to został rozbudowany. Na uwagę zasługuje szczególnie elewacja północna z bogato udekorowanym szczytem, na którym we wnękach znajdują się figury założycieli zakonu cysterskiego, św. Benedykta i św. Bernarda.









Kupiliśmy bilety, niestety nie można zwiedzać obiektu bez przewodnika, więc w grupie ruszyliśmy na zwiedzanie obiektu. Kubuś chyba był znudzony opowieściami o historii opactwa i zasnął mi na rękach, a lekki to on nie jest ;)

Najbardziej przypadła nam do gustu sala książęca, której wysokość zajmuje drugą i trzecią kondygnację, a wejście prowadzi z korytarza na pierwszym piętrze przez portal z postaciami Murzyna i Indianina. Jest naprawdę piękna!










Po zwiedzaniu porobiliśmy jeszcze kilka zdjęć na zewnątrz i pomału zbieraliśmy się do drogi powrotnej. Kubuś dalej nie zamierzał się budzić, tak fajnie mu się spało ;)






Na naszej mapie pojawiła się kolejna pinezka, wycieczka była naprawdę udana i bardzo miło spędziliśmy czas ;)

Fot. Sandra Szczygieł, Marta i Michał Czerniawscy

Zamek Książ


Małymi krokami przyzwyczajamy naszego podróżnika do wycieczek. Nie możemy narzekać, bo w aucie Kubuś jest bardzo grzeczny, dlatego śmiało planujemy kolejne wyjazdy ;) Tym razem zabraliśmy młodego do jednego z największych zamków w Polsce i Europie, a już na pewno największego na Dolnym Śląsku, czyli do Zamku Książ :)

Chrzest podróżnika, czyli pierwsza wycieczka Kubusia na Ślężę :)


Gdy 27 marca 2017 roku na świat przyszedł nasz przyszły mały podróżnik, od razu zaczęliśmy planować krótkie wycieczki, na które wybierzemy się z nim w tym roku. Na pierwszy wyjazd Kubusia, który był jednocześnie jego podróżniczym chrztem, wybraliśmy górę Ślężę :) Po dokładnym upewnieniu się, że na pewno da się tam wjechać wózkiem, spakowaliśmy wszystkie rzeczy potrzebne w podróży z takim maleństwem i ruszyliśmy w drogę. Rudi też już nie mógł się doczekać ;)  

Londyn 2017 + o czym warto pamiętać podróżując w ciąży?

Kolejną podróż do Londynu planowaliśmy już od dawna. Dla mnie to był powrót po 5 miesiącach, natomiast dla Michała po troszkę ponad roku ;) Tym razem lecieli z nami moi dziadkowie, ale nie tylko dlatego ta podróż była inna od pozostałych. Różniła się też tym, że leciałam już z widocznym brzuszkiem ciążowym ;) Oczywiście byłam po konsultacji ze swoim lekarzem i miałam podpisany "Formularz Zaświadczający o Zdolności do Podróżowania w Ciąży" w dwóch językach, że nie ma żadnych przeciwwskazań do lotu samolotem, które Ryanair wymaga od kobiet powyżej 28 tygodnia ciąży.  Był to mój 27 tydzień ciąży, lecz wolałam mieć już ze sobą takie zaświadczenie, żebym przypadkiem nie została na lotnisku ;)
6 stycznia 2017 r. stawiliśmy się z samego rana na wrocławskim lotnisku. Tym razem nie miał nas kto zawieźć, a nie bardzo uśmiechała nam się poranna podróż autobusem, tym bardziej, że naszym zdaniem dojazd na lotnisko jest dość kiepski, a na dworze było potwornie zimno. Wykupiliśmy więc miejsce na lotniskowym parkingu za 44 zł i tam zaparkowaliśmy Zafirkę. 
Do odprawy mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc wszystko mogliśmy zrobić na spokojnie. Moja babcia leciała już kiedyś ze mną do Londynu, natomiast dla dziadka miał to być jego pierwszy w życiu lot samolotem. Wszystko musieliśmy mu wytłumaczyć, jak również pomóc przy odprawie. Oczywiście zaliczałam każdą toaletę po drodze ;) Dość szybko weszliśmy na pokład samolotu, niestety nie siedzieliśmy razem z moimi dziadkami, bo ich rezerwację zrobiłam w innym czasie i na dodatek z innego konta, a zdaliśmy się na losowy wybór miejsc. Choć i tak siedzieliśmy w miarę blisko ;) Dla mnie bardzo ważne było to, żeby moje miejsce znajdowało się od przejścia, bo wiedziałam, że dość często będę odwiedzać toaletę... cóż, taki ciążowy przymus ;) Trochę stresował mnie start, w końcu nie wiedziałam jak odczuje to mały mieszkaniec mojego brzucha, który tego dnia był wyjątkowo spokojny... podczas startu poczułam pierwsze tego dnia kopnięcia, które towarzyszyły mi cały lot, co mnie uspokajało ;)
Lot minął szybko i choć w planach miałam naukę na Rynki Finansowe, z których kolokwium miałam mieć tydzień później, to jakoś nie miałam do tego głowy ;) Michał za to na spokojnie czytał książkę, a dziadek z babcią non stop wpatrywali się w małe okienko samolotu. Londyn przywitał nas chmurami, lecz temperatura była znacznie przyjemniejsza niż we Wrocławiu.


instagram