Bałkańskie wakacje 2018 - dzień jedenasty
Ostatni dzień, ostatnie śniadanie na tarasie... Oj ciężko wraca się do rzeczywistości... Tak bardzo mi szkoda, że nie udało się tego wyjazdu spędzić z moimi rodzicami... W końcu to dla nich go zorganizowaliśmy 😔 Pomału szykowaliśmy się do powrotu. Pakowaliśmy wszystkie rzeczy i próbowaliśmy zapamiętać jak najwięcej tych widoków.
We troje wybraliśmy się na spacer wzdłuż plaży. W końcu podróż powrotną mieliśmy zaplanowaną dopiero na wieczór. Dużo łatwiej podróżuje się z małym dzieckiem w nocy, choć Kuba i tak jest nieuciążliwy w drodze i nie boimy się z nim jeździć w dłuższe trasy samochodem 😉
Pogoda dopisywała, więc wskoczyliśmy w stroje kąpielowe i polecieliśmy ostatni raz zanurzyć się w cudownym Adriatyku. Rudi oczywiście poszedł z nami, w końcu on też kocha wodę 😁 Kuba oczywiście zrobił zapas kamieni, które wróciły z nami do Polski 😂
Ostatnie chwile na naszym cudnym tarasie... pomału zaczęliśmy nosić spakowane rzeczy do auta.
Kilka pamiątkowych zdjęć i w drogę! Wyruszyliśmy wcześniej niż planowaliśmy, niestety pierwsze kryzysy w trasie też zawitały wcześniej. Chorwacja pożegnała nas przepięknym zachodem słońca.
Zawsze po zachodzie słońca jedzie nam się ciężej. Zmęczenie nie daje spokoju, przez to co jakiś czas robiliśmy postoje. Zawsze w drodze powrotnej mamy więcej kryzysów... to chyba dlatego, że adrenalina już jest mniejsza, bo wracamy do codzienności. Na szczęście Kuba przespał prawie całą drogę 😉
Kilka postojów na stacjach, prawie 1400 przejechanych kilometrów, ale szczęśliwie dotarliśmy do domu! Podróż z postojami zajęła nam prawie 16 godzin. Czy polecielibyśmy na Bałkany samolotem? Zdecydowanie nie! Samochód daje nam dużą swobodę, więc jeśli tylko możemy, wybieramy podróż własnym środkiem transportu 😁
Ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńDzięki, będę odwiedzać:)